Monday, December 11, 2017

Liberation is the Ultimate Form of Escape

Yes, libertarianism is escapist. But, to paraphrase Tolkien, it is escapist in the proper sense of the term: it is the philosophy of a sane person trying to escape from a lunatic asylum. Liberation is, indeed, the ultimate form of escape, and, as such, it is also the ultimate form of defeating oppression without using the oppressor's own weapons. Every free person is, in a crucial sense, a successful escapee, and it's the kind of success that cannot be celebrated enough: libertarianism succeeds not when the jailers are defeated, but when the jail is empty.

Tuesday, November 28, 2017

Etatyzm jest z definicji poglądem mitologicznym

Wszelkie rzekome uzasadnienia etatyzmu są w ostatecznym rachunku uzasadnieniami mitologicznymi czy też quasi-religijnymi - ich celem jest powołanie do istnienia deus ex machina, który umożliwi tzw. władzy wyjęcie się spod zasad powszechnie obowiązującej moralności.

Kiedyś twierdziło się np., że przedstawiciele tzw. klasy rządzącej mają prawo inicjować przemoc wobec życia, wolności i własności innych, gdyż są oni bogami, a konwencjonalna moralność obowiązuje wyłącznie śmiertelników. Później twierdziło się, że co prawda nie są oni bogami, ale są wyłącznymi przedstawicielami bogów, co - na zasadzie przechodniości - również stawia ich ponad jakimikolwiek moralnymi ograniczeniami. Dziś natomiast twierdzi się, że nie są oni przedstawicielami klasycznie rozumianych bogów, ale hipostazami rozmaitych plemiennych bądź ideologicznych świeckich bożków, takich jak "naród", "lud", "społeczeństwo", "wola powszechna", itp. Cel jest jednak zawsze ten sam - ideologiczne rozgrzeszenie największego z terytorialnych agresorów i jego klienteli z działań, które w wykonaniu każdego innego byłyby z miejsca uznane za głęboko niemoralne.

Wszelkie uzasadnienia pseudo-techniczne są w tym kontekście wtórne wobec wymienionych wyżej uzasadnień mitologicznych - np. twierdzenie, jakoby monopolistyczny aparat agresji był niezbędny do przeciwdziałania powstawaniu rynkowych monopoli, z miejsca ignoruje fakt, iż ów aparat sam jest najniebezpieczniejszym i najgłębiej zakorzenionym monopolem, zdolnym do najbardziej niszczycielskich manipulacji rynkiem. Jak wyżej - powszechnie uznane definicje, czy to moralne, czy ekonomiczne, nie dotyczą bogów ani świeckich bożków.

Innymi słowy, argumentując przeciwko etatyzmowi, należy zawsze pamiętać, że ma się do czynienia nie tyle z ideowym poglądem, co z ideologicznym przesądem, który swoje źródło bierze w konieczności ciągłego zakłamywania rzeczywistości, jeśli rzeczywistość ta ma tolerować zinstytucjonalizowaną niemoralność. I choć nie jest tak, że w związku z tym argumentowanie przeciwko etatyzmowi to z konieczności rzucanie grochem o ścianę, to jednak należy mieć świadomość, że jest to proces, który - chcąc być skutecznym - wymaga nie tylko solidnego logicznego zaplecza, ale też ogromnych pokładów psychicznej siły, moralnej odwagi i organizacyjnej determinacji. Przesądy są zazwyczaj żywotniejsze niż świadome i uczciwe błędy, ale - w przeciwieństwie do logicznych faktów i poprawnych argumentów - nawet one nie są na szczęście nieśmiertelne.

Wednesday, November 15, 2017

Statism is the Ultimate Embodiment of Vice

Pride is the worst kind of vice, power is the worst kind of pride, political power is the worst kind of power, and state power is the worst kind of political power. In other words, statism is the worst and most destructive embodiment of vice, capable of causing unlimited physical and psychological misery. To fight against it is to fight against vice itself in its most concentrated and intense form. Thus, to fight for full and unconditional respect for individual life, liberty, and property is literally to fight for the most essential and noblest moral cause in existence. And really advancing this cause requires never giving in to evil, but proceeding ever more boldly against it - every place, every time, and every way.

Tuesday, November 14, 2017

The Problems of Prosperity and Advancement

In a world of unprecedented material prosperity and technological advancement, the biggest intellectual problem is not "hyper-rationalism", but hyper-infantilism, the biggest moral problem is not greed and workaholism, but envy and parasitism, the biggest aesthetic problem is not artistic laziness, but pseudo-artistic bustle, and the biggest spiritual problem is not the profane treatment of the sacred, but the sacred treatment of the profane.

Monday, November 6, 2017

Informacyjny szum i zapobiegawcza ignorancja

Życie w świecie informacyjnego szumu w sposób bezprecedensowo wyrazisty obnaża prawdę, że bardzo niewielka część informacji stanowi wiedzę, a bardzo niewielka część wiedzy zawiera choćby ziarnko mądrości. Z tego z kolei wypływa wniosek, że niemal całość krytyki wymierzonej przeciw temu, co szczerze uważa się za wartościowe prawdy, nie zasługuje na jakąkolwiek reakcję.

Kluczowe jest w tym kontekście słowo "niemal", bo nawet bardzo nieliczne przejawy kompetentnej i konstruktywnej krytyki, jeśli chcieć do nich podejść w podobnie kompetentny i konstruktywny sposób, potrafią pochłonąć wystarczająco dużo czasu, aby na nic więcej go nie starczało. Stąd tak ważna staje się dziś świadomość, że konsekwentne, a nawet ostentacyjne ignorowanie wszelkich blogowych wpisów, youtubowych filmów, artykułów w prasie popularnej czy sensacjonalistycznych książek, których autorzy twierdzą, że spektakularnie obalili wszelkie cenione przez nas prawdy, nie tylko nie jest przejawem intelektualnej arogancji, ale jest wręcz sztandarowym przejawem intelektualnej dojrzałości.

Trzeba zdawać sobie sprawę, że bezustanne torpedowanie "ideowo zaangażowanych" osób informacyjnym szumem jest często rozmyślną strategią, mającą na celu odwieść owe osoby od pogłębiania swojej wiedzy na temat konkretnych idei oraz ich twórczego rozwijania. Na tej zasadzie np. osoba zaczynająca swoją przygodę z ASE może wpaść w pułapkę emocjonowania się niezliczonymi tabloidowymi tekstami twierdzącymi np., że "ekonomia behawioralna obaliła aksjomat działania", a "rozwój sztucznej inteligencji obalił misesowskie twierdzenie o niemożliwości rachunku ekonomicznego w gospodarce centralnie sterowanej", nie mając nigdy czasu ani intelektualnej dyscypliny, żeby przeczytać "Ludzkie działanie" czy "Teorię a historię", że nie wspomnieć o nowszych uzupełnieniach myśli zawartych w owych klasycznych dziełach.

Podsumowując, życie w świecie informacyjnego szumu wymaga bycia intelektualnym przedsiębiorcą, która ma głęboką świadomość kosztów alternatywnych obcowania z informacją nieprzepuszczoną przez stosowne kompetencyjne filtry. Albo, inaczej rzecz ujmując, wymaga ono bezustannego pamiętania, że autentyczny rozwój intelektualny składa się w równym stopniu ze świadomego gromadzenia rzetelnej wiedzy, co z równie świadomego trwania w stanie zapobiegawczej, selektywnej ignorancji. I być może to druga z owych umiejętności wymaga dziś na ogół szczególnie pilnego doszlifowania.

Monday, October 30, 2017

O siłowym zbawianiu bliźnich od grzechu

Każdy domniemany chrześcijanin, który twierdzi, że ma prawo i obowiązek zbawiać innych od grzechu przemocą, powinien pamiętać, że istnienie piekła jest ostatecznym dowodem na świętą nienaruszalność ludzkiej wolności: każdy ma prawo nieodwołalnie zbuntować się przeciwko swojemu duchowemu potencjałowi i przez wieczność oddawać się jego rujnowaniu. Co więcej, wydaje się, że jest to perspektywa tym bardziej kusząca, im bardziej samozwańczy strażnicy cudzego zbawienia próbują na siłę odwodzić od niej bliźnich. Zakazanego owocu zakazuje Bóg, ale tylko człowiek próbuje ten zakaz wymuszać, łamiąc go tym samym w swojej uzurpatorskiej pysze: absolutną wartość ma tylko to dobro, które zawsze można w sposób absolutny odrzucić, zaś absolutnym złem jest dążność do absolutnego unicestwienia wolnego wyboru w tej kwestii.

Saturday, October 28, 2017

Katalonia, secesja i szacunek dla samostanowienia

Nie miałem jednoznacznego zdania w sprawie Katalonii, gdyż secesję uważam za jednoznacznie skuteczne narzędzie poszerzania zakresu wolności osobistej tylko wówczas, gdy posługują się nim jednoznaczni zwolennicy tego rodzaju poszerzania, co w tym przypadku nie było dla mnie oczywiste.

W świetle reakcji Madrytu można jednak pokusić się o tezę, że pokojowe ruchy niepodległościowe w obrębie krajów UE - choćby nie reprezentowały one czysto libertariańskiego ducha - pełnią korzystną rolę o tyle, o ile obnażają całkowitą pogardę reprezentantów politycznego status quo dla wizji unijnej współpracy opartej w większym stopniu o wartości kontraktowego samostanowienia i decentralizacyjnej autonomii.

Szczególnie obłudnie brzmi w tym kontekście argumentacja, jakoby sukces tego rodzaju ruchów z definicji służył Rosji czy innym monolitycznym dyktaturom, bo - nawet jeśli owe dyktatury mają swoją wizję skorumpowania owych ruchów - UE przebudowana w duchu autentycznie wielostronnych, zdecentralizowanych umów pomiędzy regionami jak najbardziej jednomyślnymi w swojej autonomiczności byłaby dużo silniejsza jedyną zdrową w tym kontekście siłą - siłą społeczną, nie polityczną. Owe dyktatury byłyby zaś o tyle słabsze, że również w ich łonie mogłyby się wówczas pojawić znaczące, dobrze zorganizowane i zdeterminowane ruchy secesjonistyczne, mogące wówczas odrzucić cynizm każący im wierzyć, że członkowie UE są pod względem szacunku dla regionalnego samostanowienia nie lepsi od ich własnych ciemiężycieli.

Innymi słowy, secesja nie jest żadną prostą drogą wiodącą do królestwa wolności, a czasami jej wpływ w tym zakresie jest wręcz mocno ambiwalentny, ale w większości przypadków odgrywa ona pozytywną rolę w takim stopniu, w jakim w pokojowy sposób demistyfikuje ona etatystycznego bożka "nienaruszalności ustanowionej władzy". To zaś stanowi zawsze istotny krok na drodze do takiej zmiany świadomości społecznej, której rezultatem jest coraz większa społeczna akceptacja wyłącznie dla struktur organizacyjnych opartych na dobrowolności, kontraktowości i decyzyjnej jednomyślności.

Tuesday, October 17, 2017

Wolność osobista a społeczna różnorodność

Wśród niektórych deklaratywnych zwolenników wolności osobistej i własności prywatnej regularnie pojawia się stwierdzenie, jakoby pokojowy porządek społeczny sprzyjający powyższym wartościom wymagał jednorodności kulturowej, językowej, religijnej i obyczajowej. Tymczasem tego rodzaju stwierdzenie stanowi natywistyczno-kolektywistyczne odrzucenie fundamentu tradycji klasycznego liberalizmu, jakim jest świadomość, że szacunek dla wolności osobistej i własności prywatnej jest właśnie tym, co umożliwia pokojowe współżycie i pokojową współpracę osób reprezentujących różne tradycje, kultury i religie. Cała teoria i historia klasycznego liberalizmu jest tego świadectwem - im silniej zinternalizowane na danym obszarze były wartości klasycznie liberalne, w tym większym stopniu był to obszar wieloetniczny, wielokulturowy, wielojęzyczny i wieloreligijny.

Bardzo wymowne jest tu choćby to, co pisał Wolter o XVIII-wiecznej giełdzie londyńskiej, gdzie chrześcijanie, muzułmanie i Żydzi spotykali się, by wspólnie praktykować "religię przedsiębiorczości", a następnie rozchodzili się do swoich kościołów, meczetów i synagog, często znajdujących się w tej samej dzielnicy. Jeszcze bardziej wymowna jest tu historia USA - kraju, który w okresie swojej największej świetności w największym stopniu ucieleśniał kulturę klasycznego liberalizmu, i który - nieprzypadkowo - swój dobrobyt zbudował dzięki wysiłkowi imigrantów ze wszystkich kontynentów, kultur i grup etnicznych.

Warto wreszcie przypomnieć sobie w tym kontekście, co pisał Ludwig von Mises o kanonie wartości klasycznych liberałów i libertarian: "The ultimate ideal envisioned by liberalism is the perfect cooperation of all mankind, taking place peacefully and without friction. Liberal thinking always has the whole of humanity in view and not just parts. It does not stop at limited groups; it does not end at the border of the village, of the province, of the nation, or of the continent. Its thinking is cosmopolitan and ecumenical: it takes in all men and the whole world. Liberalism is, in this sense, humanism; and the liberal, a citizen of the world, a cosmopolite."

Klasyczny liberalizm oraz jego konsekwentna, współczesna wersja - libertarianizm - to tylko tyle i aż tyle: metodologiczny indywidualizm, pryncypialny, a nie wybiórczy szacunek dla zasady nieagresji, i budowanie wspólnoty uniwersalnych idei, a nie etno-kolektywizm i wynikające z niego postrzeganie zjawiska interakcji społecznych przez pryzmat fałszywej, z gruntu antyliberalnej dychotomii pt. "wzajemna izolacja albo konflikt".

Monday, October 9, 2017

"Ekonomia behawioralna" i "miękki paternalizm"

Kilka uwag w kontekście tegorocznej nagrody szwedzkiego banku centralnego:

1. Cała dziedzina, którą reprezentuje laureat, miałaby dużo większą wartość, gdyby jednoznacznie określić ją mianem pewnego działu psychologii i oderwać ją od neoklasycznego aparatu metodologicznego. Wtedy mogłaby ona pełnić ekonomicznie korzystną funkcję, dokumentując rozmaite przejawy domniemanej zbiorowej irracjonalności i tym samym przyspieszając ich autokorektę (tak jak było np. w przypadku tzw. efektu styczniowego na rynkach finansowych, który im gruntowniej był opisany, tym szybciej zanikał). Tymczasem próbując uchodzić za dopełnienie podejścia neoklasycznego, dziedzina ta utrwala wszystkie jego metodologiczne błędy (ambicje tworzenia ilościowo ścisłych prognoz gospodarczych, stosowanie pseudoeksperymentalnych metod, itd.) i grzęźnie w walce z chochołami (rynek "efektywny" jako rynek złożony z wszechwiedzących optymalizatorów użyteczności, itp.). Tym samym, chcąc nie chcąc, rozbudza ona też na nowo ambicje wszelkich domorosłych inżynierów społecznych (patrz punkt kolejny).

2. Tzw. libertariański paternalizm, poza tym, że jest klasycznym orwellizmem, jest też doskonałym przykładem opisanej przez Misesa logiki interwencjonizmu - najpierw powstaje tzw. państwo opiekuńcze wraz ze swoimi "powszechnymi" systemami "ubezpieczeń" czy "opieki zdrowotnej", a potem, w obliczu ich immanentnej niewydolności, próbuje ono optymalizować odnośne koszty przy pomocy odpowiednio "subtelnej" inżynierii społecznej ("szturchanie" konsumentów w kierunku "zdrowego jedzenia", żeby nie byli oni później poważnym obciążeniem kosztowym dla "publicznej służby zdrowia", itp.). I tak jak w przypadku wszelkich innych interwencjonistycznych "optymalizacji", tu również mamy do czynienia z groźbą stromego zbocza - bo jeśli np. supermarkety "libertariańsko zmuszone" do wysuwania na pierwszy plan "zdrowej żywności" zaczną finansowo niedomagać, to później przyjdzie pora na ich "libertariańskie subwencjonowanie", w tym subwencjonowanie reklam "zdrowej żywności", itd. Nie jest to więc żaden substytut dla swobodnej konkurencji rynkowych przedsiębiorców, w tym przedsiębiorców pragnących realizować rozmaite "cele społeczne" - w przeciwieństwie do "libertariańskich paternalistów", przedsiębiorcy nie próbują majstrować przy "architekturze wyborów" konsumenta, tylko składają mu różne oferty w ramach "architektury", którą konsument buduje sobie sam w postaci indywidualnej skali preferencji i konfrontacji owej skali z rzeczonymi ofertami.

3. To dość symptomatyczne, że zarówno tzw. libertariańscy paternaliści, jak i tzw. ekonomiści behawioralni, znajdują popyt na swoje usługi w przeważającej mierze wśród instytucji polityczno-biurokratycznych, a nie np. w działach marketingu prywatnych firm czy prywatnych funduszach inwestycyjnych. Niech każdy odpowie sobie sam, czy nie sugeruje to przypadkiem, że te z ich wniosków, które są w jakiejś mierze oryginalne, nie mają żadnej szczególnej wartości organizacyjnej, natomiast te z ich wniosków, które taką wartość mają, są już od dawna znane skutecznym przedsiębiorcom i wdrażane na poziomie intuicyjno-osądowym.

Tuesday, October 3, 2017

Współczesny etatyzm i jego główne narzędzia

Współczesny etatyzm posługuje się trzema głównymi narzędziami: nacjonalizmem (budowaniem plemiennej satysfakcji z przynależności do bandy największego z lokalnych rozbójników), klasowym "redystrybucjonizmem" (bastiatowską wielką fikcją, w ramach której każdy próbuje żyć kosztem wszystkich pozostałych) i technokratycznym scjentyzmem (iluzją tego, że centralne sterowanie społeczeństwem jest przedłużeniem "metody naukowej"). Klasowy "redystrybucjonizm" dostarcza chleba, nacjonalizm igrzysk, a technokratyczny scjentyzm pozoru organizacyjnej sprawności w zawiadywaniu jednym i drugim.

Wszystkie współczesne "konflikty polityczne" są przejawem napięć pomiędzy powyższymi elementami. Gdy etatyzm zbytnio eksploatuje fikcję konfliktów klasowych, wtedy większego uznania domagają się wszyscy żyjący głównie fikcją jedności narodowej. Gdy zbytnio eksploatowana jest fikcja jedności narodowej, wtedy coraz głośniej zaczynają szemrać wszyscy żyjący głównie fikcją konfliktów klasowych. A gdy w zbytnie samozadowolenie popadną praktycy technokratycznego scjentyzmu, wówczas "obrońcy narodu" i "bojownicy o sprawiedliwość społeczną" zgodnie burzą się przeciw "globalistom" czy "neoliberałom". Zasada "dziel i rządź" nie jest narzędziem łatwym w obsłudze, więc trudno się dziwić stałym nawrotom tego rodzaju napięć. Należy jednak zawsze zachowywać świadomość, że wszystko to są spory w wielkiej patologicznej rodzinie etatystów, czyli miłośników zorganizowanej agresji i grabieży.

Immanentnie chwiejne współistnienie powyższych trzech zjawisk jest stanem rzeczy bardzo drogim w utrzymaniu, zatem współczesny etatyzm toleruje pewien zakres indywidualizmu i liberalizmu, stanowiących źródło bezprecedensowego dobrobytu, a tym samym bezprecedensową gratkę dla struktur zorganizowanego pasożytnictwa. Dlatego też współczesny etatyzm rzadko bywa twardym totalitaryzmem - na ogół jest totalitaryzmem miękkim, który nie morduje swoich ofiar, ale powoli i systematycznie wysysa z nich życiowe soki, co jakiś czas przyzwalając na ich regenerację.

Nie zmienia to jednakże faktu, że współczesny etatyzm we wszystkich swych postaciach - nacjonalistycznej, klasowo-redystrybucyjnej i technokratyczno-scjentystycznej - jest absolutnym wrogiem indywidualizmu, klasycznego liberalizmu, libertarianizmu i wszelkich innych form konsekwentnego szacunku dla wolności osobistej i naturalnych praw jednostki, nie różniąc się w tym niczym od etatyzmu przedwspółczesnego. Tym samym we wszystkich konfliktach pomiędzy jego niezliczonymi szczegółowymi postaciami - "lewicą", "prawicą", natywizmem, "globalizmem", neoluddyzmem, "inżynierią społeczną", itd. - liberalizm pozostaje równie wrogi wobec nich wszystkich, dlatego że jako jedyny jest on przyjazny wartościom pokojowego, cywilizowanego życia społecznego. Jeśli ktoś twierdzi, że stanowi to jego wyjątkową słabość, to powinien też wiedzieć, że stanowi to również jego unikatową siłę - etiam si omnes, ego non.

Thursday, September 28, 2017

Warunki dobrego funkcjonowania demokracji

Demokracja może dobrze funkcjonować wtedy, gdy: 1) jest oparta na dobrowolnej akceptacji przez wszystkich jej uczestników 2) w ostatecznej instancji ma charakter bezpośredni 3) jest oparta na kryteriach cenzusowo-własnościowych. Spełnienie pierwszego z owych kryteriów czyni ją systemem Pareto-korzystnym, zaś spełnienie pozostałych dwóch minimalizuje problem racjonalnej ignorancji, racjonalnej irracjonalności i przechwytywania systemu przez tzw. grupy specjalnego interesu.

W powyższy sposób działają np. spółki akcyjne, dzięki czemu ich funkcjonowanie jest na ogół - zwłaszcza w porównaniu z politycznymi demokracjami przedstawicielskimi - równie sprawne, co wolne od pasożytniczego populizmu. Na podobnych zasadach dokonują się również indywidualne wybory konsumenckie w ramach tego, co Ludwig von Mises określił mianem demokracji rynkowej, a William Hutt mianem suwerenności konsumenckiej. W pewnym zakresie funkcjonują tak również takie jednostki administracyjne, jak niektóre ze szwajcarskich kantonów.

Innymi słowy, demokratyczny system podejmowania zbiorowych decyzji jest w stanie dobrze funkcjonować w takim stopniu, w jakim zbliża się on do woluntarystycznego ładu w pełni autonomicznych struktur własnościowych. W takim zaś stopniu, w jakim się od owego ładu oddala, nieuchronnie degeneruje się on w ochlokrację albo faktyczną oligarchię.

Sunday, September 24, 2017

The Socio-Political Equivalent of a Catch-22

The whole discussion about so-called „real socialism” boils down to the socio-political equivalent of a Catch-22. If anyone ever managed to create real socialism - that is, a system completely detached from external free markets, perfectly efficient at destroying internal black markets, and not dependent on financing by other, not-fully-socialist regimes - then such a system would immediately collapse in a spectacular manner, consumed by calculational chaos so exhaustively described by Ludwig von Mises. In other words, it would not be real socialism, because it would be nothing. On the other hand, as long as a nominally socialist system relies on the existence of external free markets, local black markets, and financing by other, not-fully-socialist regimes, one can claim that its permanent problems result from the fact that it is not real socialism.

In sum, there will never be real socialism - not because it is conceptually incoherent, but because its implementation is tantamount to its immediate self-destruction. However, it will always be possible to claim that all of the chronic problems of existing nominally socialist regimes result from the fact that none of them has so far attained the ideal of real socialism - after all, truth be told, a dead thing no longer suffers from any problems. In other words, it is always possible to identify suicide with a gateway to a better life, and, in its pursuit, make life unbearable for those who want to live, unless one finally understands that - as suggested by Mises and a few other not altogether unreasonable individuals - such an identification is fatally misguided. One may only hope that such a realization will finally dawn on all seekers of real socialism - whereupon they will finally desist in their search.

Saturday, September 23, 2017

The Definitive Statement of Sound Economics

Murray Rothbard's "Man, Economy, and State" (with "Power and Market") is a phenomenal, still insufficiently appreciated book. Together with Mises' "Human Action", it is the definitive statement of economics in the causal-realist tradition, and is actually even more consistent in its rigorous methodological commitments than its great predecessor. In addition, it is probably the last great economic treatise in the history of the discipline. Originally published 55 years ago, it not only hasn't aged in the slightest, but is, in fact, becoming ever more relevant in a world of progressing economic globalization, capital complexification, and entrepreneurial emancipation.

Thus, it is likely to serve as an increasingly fertile source of inspiration for all those eager to understand the relationship between the perennial workings of economics and the dynamic workings of economies - which is an increasingly pressing task if the latter are to progress uninterrupted. In sum, let us appreciate Rothbard's masterpiece as an economic milestone in its own right, not just as an extension and clarification of "Human Action", with the hope that it will eventually become one of the standard points of reference for seekers of comprehensive economic knowledge in a world that makes it an ever more indispensable asset.

Thursday, September 21, 2017

Prawdziwy socjalizm, czyli polityczny paragraf 22

Wszelka dyskusja o tzw. prawdziwym socjalizmie sprowadza się do społeczno-politycznego odpowiednika paragrafu 22. Gdyby gdziekolwiek udało się kiedykolwiek wprowadzić prawdziwy socjalizm - w pełni odcięty od zagranicznego wolnego rynku, skutecznie niszczący wszystkie lokalne czarne rynki, nie korzystający z dofinansowania przez inne, nie w pełni socjalistyczne reżimy, itd. - to taki system natychmiast uległby spektakularnemu samozniszczeniu, pochłonięty przez kalkulacyjny chaos tak wyczerpująco opisany przez Ludwiga von Misesa. Innymi słowy, nie byłby on prawdziwym socjalizmem, bo nie byłby już niczym. Z drugiej strony, jak długo nominalnie socjalistyczny system trwa dzięki istnieniu zagranicznego wolnego rynku, lokalnych czarnych rynków i dofinansowaniu przez inne, nie w pełni socjalistyczne reżimy, tak długo można twierdzić, że jego permanentne problemy wynikają z tego, iż nie jest to prawdziwy socjalizm.

Podsumowując, nigdy nigdzie nie będzie prawdziwego socjalizmu - i to nie z tego względu, że jest on logicznie niemożliwy, tylko z tego względu, że jego wdrożenie równa się jego natychmiastowej autodestrukcji. Zawsze będzie można natomiast twierdzić, że wszystkie chroniczne bolączki istniejących nominalnie socjalistycznych reżimów wynikają z tego, że żaden z nich nie osiągnął jeszcze ideału prawdziwego socjalizmu - bo po prawdzie martwy już żadnych bolączek nie odczuwa. Innymi słowy, zawsze będzie można utożsamiać samobójstwo z lepszym życiem - i, dążąc do niego, uprzykrzać życie tym, którzy chcą żyć. Chyba że zrozumie się w końcu, że - jak sugerował Mises i parę innych wcale rozsądnych osób - jest to utożsamienie tragicznie błędne. Czego wszystkim poszukiwaczom prawdziwego socjalizmu należy serdecznie życzyć.

Friday, September 15, 2017

Anarchokapitalizm jako fakt historii gospodarczej

Z czasem coraz bardziej doceniam to, że Rothbard nazwał swoje stanowisko społeczno-ekonomiczne anarchokapitalizmem. Jest to określenie prowokacyjne, ale słusznie prowokacyjne, bo jest ono przy tym idealnie ścisłe i w idealnie ścisły sposób rzuca zasadnicze intelektualne wyzwanie dwóm przeciwstawnym i równie błędnym narracjom z obszaru historii gospodarczej.

Jedna z tych narracji - narracja etatystyczno-kapitalistyczna - twierdzi, że to zorganizowana opresja państw jest w kluczowy sposób odpowiedzialna za rozwój ekonomiczny cywilizacji, gdyż w opresji tej widzi ona źródło praw własności, podziału pracy, podstawowej infrastruktury gospodarczej, itp. Narracja ta obejmuje praktycznie całą historię gospodarczą po dziś dzień - jedną z jej najnowszych iteracji jest oczywiście twierdzenie, że to państwom i ich wydatkom militarnym zawdzięczamy powstanie Internetu. Druga z owych narracji twierdzi z kolei, że państwowa opresja szkodzi rozwojowi cywilizacyjnemu, dlatego że immanentnie niszczy "prawdziwą cywilizację" anarchosocjalizmu, opartą na kolektywnej własności, partycypacyjnym zarządzaniu zasobami, itp. Ta z kolei narracja - względnie popularna nie wśród historyków gospodarczych, ale wśród antropologów - opisuje z rozrzewnieniem m.in. domniemany gospodarczy egalitaryzm wczesnego neolitu.

Tymczasem rothbardowski anarchokapitalizm utrąca u podstaw obie te narracje. Z jednej strony wykazuje on, że własność prywatna - oraz umożliwiany przez nią rachunek ekonomiczny oraz długofalowy wysiłek inwestycyjny - to zjawiska niezbędne dla zaistnienia specjalizacji i podziału pracy charakterystycznych dla rewolucji neolitycznej. Z drugiej zaś strony demonstruje on na bazie elementarnej prakseologicznej obserwacji, że państwo, jako instytucja czysto pasożytnicza, jest zawsze wtórne wobec gospodarczej produktywności, a więc nie tyle umożliwia ono akumulację prywatnego kapitału, co siłowo zagarnia jego uprzednio wytworzone nadwyżki. Innymi słowy, wszelki autentyczny rozwój gospodarczy jest, w jak najściślejszym tego słowa znaczeniu, anarchokapitalistyczny - jest to nie tyle terminologiczna prowokacja, co ścisły ekonomiczny i historyczny fakt.

Być może najlepszą historyczną ilustracją powyższej tezy jest skupienie się na społeczno-ekonomicznym charakterze tego, co może uchodzić za symbole trzech wielkich rewolucji gospodarczych w historii ludzkości. Za symbol rewolucji neolitycznej może być uznane Çatalhöyük - bardzo duża anatolijska osada, której mieszkańcy korzystali z dobrodziejstw daleko posuniętej specjalizacji, podziału pracy i dalekosiężnego handlu, nie będąc przy tym poddanymi jakiejkolwiek możliwej do archeologicznego zidentyfikowania klasy rządzącej. Za symbol rewolucji przemysłowej może być uznany rozwój giełd papierów wartościowych, będących u swoich początków ściśle autonomicznymi i samoregulującymi się instytucjami, których funkcjonowanie było od zawsze zbyt innowacyjne, by za jego postępem mogła nadążyć jakakolwiek państwowa biurokracja. Wreszcie za symbol rewolucji informacyjnej może być uznany Internet (wbrew popularnej etatystycznej propagandzie zdecydowanie nie będący państwowym wynalazkiem), a zwłaszcza takie jego owoce, jak gospodarka peer-to-peer i algorytmy oparte na rozproszonym zaufaniu. Wszystkie owe symbole są niemal doskonałym ucieleśnieniem anarchokapitalizmu - albo, w przypadku rewolucji neolitycznej, przynajmniej protoanarchokapitalizmu.

Podsumowując, synteza austriackiej prakseologii i oppenheimerowsko-nockowskiego spojrzenia na naturę państwa (a więc synteza ekonomicznego i socjologicznego realizmu), określona przez Rothbarda mianem anarchokapitalizmu, stanowi rewolucyjnie świeże i analitycznie precyzyjne spojrzenie na historię gospodarczego rozwoju ludzkości, przy czym - co nieczęsto doceniają nawet jego sympatycy - kluczowym elementem analitycznej precyzji owego spojrzenia jest także, a może przede wszystkim, jego precyzja terminologiczna.

Thursday, September 14, 2017

Nie ma nic takiego jak "wolnorynkowy populizm"

Nie istnieje nic takiego jak "wolnorynkowy populizm" ani (klasycznie) "liberalny populizm". Osoba rozumiejąca na przynajmniej elementarnym poziomie procesy funkcjonowania wolnego rynku musi umieć rozumować w kategoriach kosztów alternatywnych, struktur motywacji, niezamierzonych i odległych konsekwencji, scenariuszy kontrfaktycznych i ładów spontanicznych, a to wymaga wystarczającej intelektualnej subtelności, by z definicji wykluczyć taką osobę z grona promotorów lub ofiar populizmu. I podobnie, osoba rozumiejąca na przynajmniej elementarnym poziomie procesy funkcjonowania klasycznie liberalnego społeczeństwa musi umieć rozumować w kategoriach metodologicznego indywidualizmu, harmonii pokojowych interesów oraz szacunku dla uniwersalnych i przyrodzonych praw naturalnych, co również leży poza intelektualnym zasięgiem jakiegokolwiek populizmu.

Istnieje więc jak najbardziej populizm nacjonalistyczny, socjalistyczny, interwencjonistyczny, a nawet scjentystyczno-technokratyczny, gdyż ich wspólnym mianownikiem jest eksploatowanie prymitywnej, instynktownej wiary w transformacyjną moc zorganizowanej, masowej agresji, ale - niemal z definicji - nie istnieje populizm wolnorynkowy ani klasycznie liberalny. Ilekroć więc ktoś zetknie się z krytyką promowania lub uprawiania tego rodzaju rzekomego "populizmu", ten nie powinien mieć wątpliwości, że ma do czynienia z typowym populistą. Mimo swej względnej intelektualnej subtelności, rzetelna wiedza społeczno-ekonomiczna może być popularna, ale nigdy nie może być populistyczna - takie mogą być jedynie wszelkie wrogie jej przesądy.

Sunday, September 10, 2017

Życie, wolność, własność i higiena psychiczna

Istnieje mnóstwo przekonań tak głupich, niedorzecznych lub kuriozalnych, że nie da się z nimi dyskutować, nie warto z nimi walczyć i nie sposób ich tolerować. Powyższe trzy podejścia - dialog, walka i tolerancja - nie wyczerpują jednak możliwych w tym kontekście rozwiązań. Fenomenalną obserwacją klasycznych liberałów - oraz ich spadkobierców, libertarian - jest to, że istnieje tu jeszcze czwarta opcja - tańsza, wygodniejsza i bardziej elegancka niż wszystkie pozostałe. Jest nią bezwarunkowy szacunek dla prywatnych przestrzeni poszczególnych osób oraz jak największe rozszerzenie obszaru zajmowanego przez jak największą liczbę owych przestrzeni, w których każdy może głosić choćby i najgłupsze, najniedorzeczniejsze i najbardziej kuriozalne przekonania bez szkody dla innych, oraz w których każdy może być od tego rodzaju przekonań wolny.

W dobie wszechobecnego informacyjnego szumu generowanego przez środki masowego przekazu - z Internetem na czele - liczba i skala wspomnianych wyżej przekonań jest tak wielka i tak wyraźna jak nigdy dotąd. Tym oczywistsza powinna więc stawać się atrakcyjność i zdroworozsądkowość opisanego wyżej libertariańskiego rozwiązania, wdrażanego zarówno w wymiarze wirtualnym, jak i fizycznym. Okazuje się bowiem, że rozwiązanie to sprzyja w największym stopniu ochronie nie tylko życia, wolności i własności, ale również elementarnej higieny psychicznej - ta zaś w dobie tzw. wieku informacji może się okazać równie cenna.

Thursday, September 7, 2017

Welfare States Encourage Bad Economic Thinking

The greatest intellectual accomplishment of the laissez-faire liberal theorists was the recognition of the “hard” and “soft” institutions that are crucial prerequisites of productive accomplishment and material prosperity. The hard institutions include private property rights, market prices, and sound money. The soft institutions include those that reinforce values such as prudence, thrift, resourcefulness, innovative courage, and respect for success.

However, this accomplishment was accompanied by a proportionately great intellectual error — the belief that these institutions can be safeguarded exclusively by monopolistic apparatus of aggressive violence, commonly known as states. Since states necessarily parasitize on the productive output of market society, the belief that they are necessary for its emergence, let alone that they can remain “minimal” after its emergence, is fatally misguided. On the contrary, it appears perfectly predictable that they will grow in step with the increase in market output.

Unfortunately, this is not the end of the story. As powerful as states may be in terms of sheer physical force, their survival is ultimately rooted in favorable public opinion, and the best way to secure such opinion is to share their plunder as widely as possible. Thus, with sufficiently wealthy hosts at their disposal, states invariably turn into “welfare” states. And it is at this point that they start sawing off the branch on which they are sitting.

With productive achievement institutionally separated from consumption opportunities, the wealth-generating soft institutions start to erode particularly fast. When there is great abundance all around, but it seems that it can be enjoyed without putting in any productive effort, increasingly many of those who do not so enjoy it come to believe that abundance is a free good, and that the only reason why it is not free for them is because someone unfairly withholds it from them. In other words, the prevalence of welfare-statist “redistribution” spells the death of economic thinking – that is, thinking in terms of resource scarcity, opportunity costs, and incentive structures. This temporarily strengthens the state even further – since at this point the state immediately steps in as an entity that is able and willing to punish the malevolent withholders – but it also further accelerates the death of the goose that lays its golden eggs.

In addition, great abundance coupled with the prevalence of statist “redistribution” encourages the overall infantilization of culture. In the absence of sound economic thinking, which explains why particular resources end up in the hands of particular members of extended social order, there appears a tendency to invent arbitrary pseudo-reasons as to why one’s position in this order is not as satisfactory as one would like it to be. One is then encouraged to, for example, invent various contrived identities that are supposed to account for “economic discrimination” of those who are unlucky to possess them. This leads to adopting a crude, childish worldview whereby every aspect of reality is somehow linked to one’s identity and its supposed disadvantages, and whereby the whole realm of social intercourse is reduced to a zero-sum clash between identity-based classes. Needless to say, this creates a perfect environment for accelerated capital consumption.

Another aspect of the infantilization typical of an affluent society mired in welfare statism is that it replaces eudaimonism with hedonism – instead of promoting the pursuit of happiness, it promotes the demand for pleasure. Happiness is increasingly not an option, since it is accessible exclusively to the rapidly diminishing group of those who put serious intellectual, moral, and entrepreneurial effort into seeking it. Instead, the beneficiaries of the welfare state are satisfied with the dubious pleasures of hand-to-mouth existence sponsored by legal plunder, which not only rapidly impoverishes society in material terms, but also steadily erodes its intellectual and moral quality. This, in turn, makes restoring the wealth-generating soft institutions and harmonizing them with the relevant hard institutions all the more difficult.

Thus, it becomes clear that the welfare state is not something that can be grudgingly tolerated as merely a parasitic nuisance. It is overoptimistic to assume that the remaining vestiges of free-market entrepreneurialism will always be able to outpace its insatiable drive toward capital consumption. Nor is it prudent to believe that the hard institutions of private property rights and market prices will be able to survive, let alone do their job effectively, with their underlying cultural foundations eroded to the core. And it is evident that welfare statism strikes at the latter at least as hard, if not more so, than it does at the former.

In other words, in the context of getting rid of all traces of statist “redistribution”, there is no such thing as acting too quickly. As long as the welfare state operates unabated, the wealthier society becomes, the faster it moves toward the point of no return, beyond which the forces of capital consumption irreversibly overcome the forces of capital accumulation. Furthermore, one has to bear in mind that in the context of stopping the former, what matters is not just formal institutional changes, but also – probably more so – far more intangible normative corrections. This is why, in addition to promoting economic knowledge in the spirit of Ludwig von Mises, we should also promote standards of moral and cultural excellence, as epitomized by the leading figures of the Austrian tradition and other individuals cognizant of the normative underpinnings of the free and prosperous commonwealth.

[Reposted from Mises.org]

Wednesday, September 6, 2017

O zaletach prokapitalistycznej krytyki kapitalizmu

Im kto jest bardziej prokapitalistyczny, prorynkowy i proprzedsiębiorczy, tym bardziej powinien doceniać fenomenalny dobrobytowy potencjał narzędzi i form organizacyjnych, jakimi są wolny rynek, kapitalizm i swobodna przedsiębiorczość, przy jednoznacznym byciu tym bardziej krytycznym wobec zakresu rzeczywistego wykorzystywania owego potencjału.

To konsekwentny prokapitalista, nie proetatysta, ma prawo i obowiązek być szczególnie krytyczny wobec formy i treści istniejących w danym czasie gospodarek kapitalistycznych. To zwolennik w pełni wolnego rynku ma szczególne prawo i obowiązek krytykowania wolnych konsumentów za tandetne w jego odczuciu wybory konsumenckie, a wolnych przedsiębiorców za siermiężne w jego opinii oferty produktowe i usługowe. Krytyka ta - jeśli jest ona konstruktywna - sprowadza się bowiem do bezustannego podkreślania, jak wielki, praktycznie nieograniczony dobrobytowy potencjał zawiera w sobie wolny rynek, kapitalizm i swobodna przedsiębiorczość, i jak istotne jest, aby bezustannie doskonalić się w jego odkrywaniu.

Oczywistym być powinno, że ogromne marnotrawstwo owego potencjału wynika z tego, że istniejące dziś gospodarki rynkowe są przesiąknięte etatystyczną trucizną. Nie wolno jednak popełniać w tym kontekście błędu twierdzenia, że istnienie owych etatystycznych obciążeń zwalnia istniejące gospodarki rynkowe z krytyki na ich własnym gruncie. Bardzo istotnym w tym kontekście zadaniem jest ostateczne pogrzebanie etatystycznego sofizmatu, jakoby tego rodzaju krytyka musiała być równoznaczna z chęcią coraz większego podporządkowywania owych gospodarek politycznej represji. Jest bowiem wręcz przeciwnie - tylko ten, kto chce je całkowicie uwolnić od politycznej represji, może i powinien uprawiać autentycznie konstruktywną krytykę rozmaitych mankamentów ich funkcjonowania, tak samo jak może i powinien uprawiać podobną krytykę dotyczącą innych kluczowych obszarów współdziałania wolnych i odpowiedzialnych jednostek.

Tuesday, August 22, 2017

The Missing Link Between Truth and Goodness

In addition to being economically inefficient and ethically unjustifiable, statism is also aesthetically revolting: it suggests that complex social challenges can be addressed by the crudest principle of "might makes right", or, to put things metaphorically, that broken quantum computers can be fixed by repeatedly pummeling them with a caveman's club. It seems to me that even if, per impossibile, such a vision of reality were true, it would be unacceptable to any person with a modicum of good taste.

Perhaps, then, what is most sorely lacking in this world is not sound economic and ethical theory - their crucial value notwithstanding - but effective methods of imparting sane aesthetic sensitivity to the masses, so that their economic common sense and prudent moral judgment can withstand the corrosive kitsch of statist propaganda. Perhaps in the realm of social thinking, as seems to be the case in so many other realms as well, it is beauty that is the crucial missing link between truth and goodness.

Monday, August 21, 2017

Nie ma alternatywy dla ekonomizacji życia

Ekonomia to logika działania, a zatem zżymanie się na "ekonomizację życia" jest równie nierozsądne, co zżymanie się na "logicyzację myślenia". Jeśli logikę uznać za fundament wszelkiej mądrości teoretycznej, to ekonomię trzeba uznać za fundament wszelkiej mądrości praktycznej. Alternatywą wobec logicznego myślenia nie jest myślenie "romantyczne", "humanistyczne" czy "artystyczne", tylko bezmyślność. I, analogicznie, alternatywą wobec ekonomicznego działania nie jest działanie "filantropijne", "bezinteresowne" czy "nonkonformistyczne", tylko wegetacja. Tertium non datur - zaś to, co uchodzi w obiegowej opinii za sztandarowy przejaw "ekonomizacji życia" - czyli siermiężny korporacjonizm i etatystyczna "inżynieria społeczna" - jest właśnie owocem mentalności przesiąkniętej wiarą w opisywane wyżej fałszywe dychotomie.

Tuesday, August 15, 2017

O naturze władzy najgorszej z korporacji

Każdy, kto drży przed "władzą rynkowych korporacji" i chciałby ją ograniczyć przy pomocy władzy demokratycznych państw, powinien zdać sobie sprawę, że ta druga jest niczym innym, jak władzą korporacji rodem z najgorszego dickensowskiego koszmaru.

Otóż tzw. demokratyczne państwa to korporacje, które 1) siłowo przyznają sobie na danym terytorium pozycję monopolisty, 2) siłowo zmuszają wszystkich mieszkańców danego terytorium do finansowania swojej działalności, 3) wmuszają w swoich "klientów" dowolnie wybrane przez siebie "usługi", 4) zastrzegają sobie prawo do dowolnego modyfikowania zakresu i ceny owych "usług", 5) dążą do siłowego usunięcia lub skrępowania wszelkiej konkurencji w dowolnym obszarze działalności gospodarczej, jeśli uznają tę konkurencję za niepożądaną, i 6) w razie niesubordynacji zastrzegają sobie prawo do pozbawienia swoich "klientów" własności, zdrowia, a nawet życia.

W dodatku, aby nie tylko skrzywdzić materialnie, ale też obrazić intelektualnie swoje ofiary, twierdzą one, że wszystkie ich powyższe cechy nie są problematyczne dlatego, że każdy z ich "klientów" otrzymuje w owych korporacjach pojedynczy udział, który 1) nie może zostać sprzedany, 2) nie może zostać uzupełniony o dodatkowe udziały zwiększające kompetencje udziałowca, 3) nie wiąże się z otrzymywaniem jakichkolwiek dywidend ani potencjalnych zysków kapitałowych, i 4) uprawnia udziałowca wyłącznie do dokonania raz na kilka lat wyboru pomiędzy kilkoma radami nadzorczymi sformowanymi uprzednio całkowicie niezależnie od jego woli w tej materii.

W świetle powyższego trudno uniknąć wniosku, że ci, którzy w strachu przed wpływem korporacji rynkowych podporządkowują się władzy tzw. demokratycznych państw, tym samym podporządkowują się również władzy czegoś innego - zjawiska ani nie rynkowego, ani nie politycznego, ale psychologicznego, a nazywającego się syndromem sztokholmskim. Inne bowiem interpretacje ich zachowania w tym zakresie musiałyby już być znacznie mniej życzliwe.

Saturday, August 12, 2017

First, Do Not Destroy Scarce Resources

Slavery never leads to diligence, war never leads to socially useful innovation, consumption never leads to productivity, inflationary redistribution never leads to increases in social wealth, and no form of destruction ever leads to anything constructive, except perhaps for a lesson for the future - though even that happens far too rarely.

It might seem that the above is a self-evident proposition, but it is only the science of economics that expounded this proposition in a logically exhaustive manner. If there is one lesson that everyone should learn from studying even the most elementary economics, and if there is one major intellectual gift that sound economists gave humanity, then it is precisely this vaccine against Orwellian superstition, according to which destruction contains any productive value. If the motto of sound medicine is "first, do no harm", then the motto of sound economics is "first, do not destroy scarce resources", especially human resources. And if humanity is to enjoy not just health, but also prosperity, then the latter of these mottos has to become as well known and widely accepted as the former one.

Wednesday, August 9, 2017

Sustainable Liberty and its Normative Flavors

There is no such thing as "conservative libertarianism" or "progressive libertarianism" - they are mirages rooted in category mistakes. Liberty shackled by "conservatism" quickly dies under the weight of superstition and prejudice. Liberty hollowed out by "progressivism" quickly dissolves into nihilism. On the other hand, genuine, solid, and sustainable liberty is associated both with the "preventive" virtues of temperance and prudence - without which it becomes detached from responsibility, thus turning into license - and with the "developmental" virtues of resourcefulness and courage - without which it becomes detached from self-reflection, thus turning into a slogan. In other words, liberty without any "conservative" or "progressive" flavor is not only not normatively hollow, but, on the contrary, it is the only liberty that can be normatively fruitful.

Tuesday, August 8, 2017

Po pierwsze nie niszczyć rzadkich zasobów

Z niewolnictwa nigdy nie bierze się pracowitość, z wojny nigdy nie bierze się społecznie użyteczna innowacyjność, z konsumpcji nigdy nie bierze się produktywność, z inflacyjnej redystrybucji nigdy nie bierze się ogólny wzrost bogactwa i z żadnej innej formy destrukcji nigdy nie bierze się nic konstruktywnego - chyba że jedynie nauczka na przyszłość, choć i ta pojawia się w tym kontekście o wiele zbyt rzadko.

Może się wydawać, że to oczywistość - bo rzeczywiście jest to oczywistość - ale dopiero nauka, jaką jest ekonomia, przedstawiła ową oczywistość w logicznie wyczerpującej formie. Jeśli istnieje jedna lekcja, jaką każdy powinien wyciągnąć z nauki ekonomii na choćby najbardziej podstawowym poziomie, i jeśli istnieje jeden główny intelektualny dar, jaki rzetelni ekonomiści przekazali ludzkości, to jest to właśnie szczepionka na rozmaite orwellowskie przesądy, wedle których w niszczeniu zawiera się jakakolwiek rozwojowa wartość. Jeśli motto rzetelnej medycyny to "po pierwsze nie szkodzić", to motto rzetelnej ekonomii to "po pierwsze nie niszczyć rzadkich zasobów", zwłaszcza zasobów ludzkich - i jeśli ludzkość ma żyć nie tylko zdrowo, ale też dostatnio, to drugie z nich musi stać się równie powszechnie znane i akceptowane, jak to pierwsze.

Monday, August 7, 2017

O lokalnych i globalnych ograniczeniach władzy

Jeśli wyjść z założenia, że każda władza jest złem, to w im większym stopniu jest ona organizacyjnie podzielona i potencjalnie wewnętrznie skłócona, tym jest ona słabsza, a tym samym mniej zła. Stąd oczywista - nawet jeśli jedynie względna - wartość instytucji trójpodziału władzy, konstytucyjnych ograniczeń czy autonomii lokalnych samorządów. Z tego samego powodu bierze się również względna wartość przynajmniej częściowego podporządkowania suwerenności władz narodowych rozmaitym międzynarodowym traktatom oraz ponadnarodowym organizacjom takim jak np. UE. Jest to nic innego, jak rozszerzenie na poziom międzynarodowy wspomnianych wyżej instytucji ograniczających samowolę władzy na poziomie narodowym.

Sytuacją optymalną byłoby rzecz jasna w tym kontekście zaistnienie świata złożonego wyłącznie z całkowicie autonomicznych obszarów własnościowych zintegrowanych na bazie dobrowolnie akceptowanych kodeksów prawno-regulacyjnych wypracowanych przez prywatne, konkurujące ze sobą agencje obronne, mediacyjne i arbitrażowe. Mając tego świadomość należy jednak pamiętać, że świat złożony z wewnętrznie podzielonych i konstytucyjnie skrępowanych władz narodowych, podporządkowanych dodatkowo międzynarodowym traktatom i wymogom uczestnictwa w ponadnarodowych organizacjach, jest światem znacznie bliższym powyższemu ideałowi niż świat "w pełni suwerennych państw narodowych", zwłaszcza takich, które nie dbają o "formalną iluzję wewnętrznego rozdrobnienia swoich struktur władzy".

Saturday, August 5, 2017

Samoświadoma wolność i jej normatywne odcienie

Nie ma niczego takiego jak "wolność konserwatywna" ani "wolność postępowa" - to miraże wynikające z popełniania błędów kategorialnych. Wolność skrępowana "konserwatyzmem" szybko ginie pod ciężarem zabobonu i uprzedzenia. Wolność wyjałowiona "postępowością" szybko rozpływa się w nihilizmie. Natomiast wolność trwała i samoświadoma trzyma się zarówno "zapobiegawczych" wartości wstrzemięźliwości i rozwagi - bez których odrywa się od odpowiedzialności, stając się samowolą - jak i "rozwojowych" wartości przedsiębiorczości i odwagi - bez których odrywa się od ciągłej autorefleksji, stając się atrapą. Innymi słowy, wolność pozbawiona "konserwatywnego" bądź "postępowego" zabarwienia nie tylko nie jest normatywnie jałowa, ale jest wręcz jedyną wolnością, która może być normatywnie owocna.

Thursday, August 3, 2017

Libertariańskie intuicje i intelektualne obowiązki

Słuszna libertariańska intuicja sugerująca, że każda władza jest złem, jest intuicją intelektualnie zobowiązującą, a nie dającą przyzwolenie na machnięcie ręką na wszelkie wewnętrzne przeobrażenia dokonujące się w obrębie tegoż zła. Innymi słowy, owa intuicja nie jest zaproszeniem do brnięcia w rozmaite intelektualne ślepe zaułki pt. "wszystko mi jedno", "wszyscy oni są równie szkodliwi", "kształt formalnych instytucji nie ma realnego znaczenia" czy "niech na złość mamie robią swoje ci najbardziej nie dbający o pozory". Słuszne moralne intuicje powinny wiązać się ze szczególną intelektualną wrażliwością na niuanse procesów ewolucji złych zjawisk - bez tego stają się swoimi karykaturami, utwierdzającymi innych w przekonaniu, że wobec owych zjawisk nie ma alternatywy.

Friday, July 21, 2017

Władza, czyli najbardziej rażący przejaw chaosu

Naprawa rzeczywistości zawsze zaczyna się od naprawy pojęć. Co oznacza słowo "anarchia"? Nie chaos i nie brak zasad, tylko brak władzy. Wiadomo o tym stąd, że, gdy beznamiętnie odstawić na bok wszelkie niewolnicze przyzwyczajenia, wówczas staje się oczywistym, iż najbardziej spektakularne przejawy chaosu i braku poszanowania dla zasad są jednocześnie największymi orgiami władzy - sytuacjami, w których władza i szarpanina o nią staje się bezwzględnie dominującym motywem i celem działań jak najszerszych rzesz ludzkich.

Innymi słowy, nic tak nie katalizuje bezładu i podejścia pod tytułem "wszystkie chwyty dozwolone", jak archia - zarówno na poziomie instytucjonalnym, jak również, co ważniejsze, na poziomie mentalnym. Stąd jasny wniosek, że jej przeciwieństwo - nawet jeśli nie jest synonimem harmonii i praworządności - to stwarza jednak pod rozwój owych zjawisk dużo solidniejszy fundament.

Thursday, July 20, 2017

Prawo, ustawodawstwo i dobry obyczaj

Niektórzy słusznie natrząsają się ze sloganu, jakoby można było "ustawą znieść ubóstwo". Nie każdy z nich zdaje sobie pewnie jednak sprawę, jak daleko sięga kardynalny błąd zawarty w owym sloganie - otóż ustawą nie można znieść nie tylko ubóstwa, ale nawet wąsko rozumianego bezprawia, przejawiającego się w zjawiskach takich jak rozboje, kradzieże czy oszustwa.

Wszystkie powyższe zjawiska jest za to w stanie nie tyle znieść, co zminimalizować prawo, czyli - jak podkreślali Hayek i Bruno Leoni - silnie zinternalizowany dobry obyczaj, uzgodniony oddolnie przez społeczeństwo celem ułatwienia społecznego współżycia. Dopiero w tym ujęciu, uwydatniającym diametralną różnicę między prawem a ustawodawstwem, widać w pełni absurdalność przekonania o możliwości ustawowego znoszenia negatywnych zjawisk społecznych - albowiem ostatnią rzeczą, jaką może powołać do istnienia biurokratyczny edykt, jest dobry obyczaj i leżący u jego podstaw przyzwoity charakter.

Tuesday, July 18, 2017

Non-aggression, Liberty, Justice, and Prudence

The non-aggression principle is very simple, but its effective implementation is very complex. Thus, while rejecting the non-aggression principle is sufficient to reveal oneself as an enemy of liberty, accepting it is hardly sufficient to establish one's credentials as a reliable friend of liberty. By their fruits you will know them: the soundness of one's commitment to justice is continually validated by the test of prudence.

Monday, July 17, 2017

Power Conflicts Masquerading as Battles of Ideas

There is no conflict between "left" and "right" - there is only conflict between personal liberty and different forms of tribal enslavement. There is no conflict between "political correctness" and "political incorrectness" - there is only conflict between dispassionate factuality and different forms of emotional bluster. There is no conflict between religious fanaticism and "secular humanism" - there is only conflict between mature spirituality and different forms of ideological ritualism. And there is no conflict between the individual and society - there is only conflict between individual reason and collective madness.

Wednesday, July 12, 2017

Zazdrość jest wyłącznie problemem zazdrośnika

Zazdrość jest problemem zazdrośnika, nie tego, komu się zazdrości. I nie jest to problem "dobrobytowy", który należy rozwiązać folgując zazdrości i zaspokajając jej roszczenia, tylko problem moralny, który należy rozwiązać wyrzekając się zazdrości i ją potępiając.

Zdać sobie sprawę z tego faktu - który był oczywisty dla wszystkich klasycznych tradycji filozoficznych i duchowych - to zdać sobie sprawę z tego, że wszelkie ideologie socjalistyczno-egalitarno-redystrybucyjne diagnozują pewien istotny problem moralny, jednocześnie sugerując absolutnie niemoralne jego rozwiązanie. Zdiagnozowanym problemem jest to, że im większy dobrobyt, tym większa zazdrość, a im powszechniejszy dobrobyt, tym powszechniejsza zazdrość. Jedynym zaś jego rozwiązaniem - diametralnie przeciwnym od sugerowanego przez powyższe ideologie - jest wielki i powszechny wobec tej zazdrości opór, jej wielkie i powszechne potępienie oraz wielki i powszechny wysiłek na rzecz jej pokonania. Twierdzić inaczej to sądzić, że moralne zdrowie osiąga się nie przez pozbycie się ze swojego sumienia trucizny, ale przez delektowanie się jej smakiem.

Monday, July 10, 2017

Współczesny etatyzm, czyli trucizna plus placebo

Sposób działania współczesnego etatyzmu można opisać przy pomocy formuły "trucizna plus placebo": etatyzm najpierw tworzy masowe problemy, a następnie mami ich ofiary pozorną możliwością współuczestnictwa w ich rozwiązywaniu.

Dla przykładu, pod pozorem przeciwdziałania szkodliwej działalności "rynkowych monopoli" etatyzm rozbudowuje jedyny naprawdę szkodliwy monopol - monopolistyczny aparat agresji, przemocy i przymusu - a następnie bałamutnie deklaruje, że monopol ów znajduje się pod kontrolą społeczeństwa, które zawsze może zmienić jego kształt i rozmiar w ramach "demokratycznych wyborów". Co jest oczywiście oszustwem, bo, jak zauważył Spooner, niewolnik nie przestaje być niewolnikiem, gdy dać mu raz na jakiś czas możliwość wyboru nowego pana, i, jak zauważyli badacze racjonalnej ignorancji, pojedynczy głos w wyborach nie znaczy praktycznie nic, w przeciwieństwie do pojedynczego zakupu lub bojkotu konsumenckiego, które w jednoznacznie realny sposób wpływają na możliwości operacyjne danego podmiotu rynkowego.

Albo też, dla innego przykładu, etatyzm najpierw niszczy i korumpuje rynek usług medycznych poprzez wszelkiego rodzaju granty, subsydia, licencje, koncesje, "regulacje" i nacjonalizacje, a następnie bezczelnie ogłasza, że może efekt finalny nie jest ani zbyt szeroko dostępny, ani zbyt dobrej jakości, ale przynajmniej jest dostępny dla każdego za darmo. Co również jest oczywistym oszustwem, bo za darmo można w tym kontekście trafić co najwyżej do coraz większej kolejki przy jednocześnie coraz mniejszej sile nabywczej na alternatywne wydatki.

Jeden istotny wniosek, który wyłania się z powyższej obserwacji, brzmi następująco: aby organizm społeczny mógł się fizycznie odtruć, pozbywając się jadu etatyzmu, musi się on najpierw uporządkować psychologicznie. Innymi słowy, musi on najpierw przestać wierzyć w moc sprawczą etatystycznego placebo, aby móc naprawdę poczuć kryjącą się za nim truciznę. Bo gdy już ją poczuje, to stosunkowo łatwo ją z siebie wydali - największą przeszkodą na drodze do wolności nie jest to, że niektórzy chcą i potrafią zniewalać innych, ale to, że większość, choć nieraz rozumie fakt swojego zniewolenia, na ogół zupełnie nie rozumie jego właściwej natury.

Wednesday, July 5, 2017

O konfliktach o władzę udających spory o idee

Nie ma żadnego ideowego sporu między "prawicą" a "lewicą" - jest jedynie spór między wolnością osobistą a różnymi formami niewolniczego kolektywizmu. Nie ma żadnego ideowego sporu między "polityczną poprawnością" a "polityczną niepoprawnością" - jest jedynie spór między chłodnym stwierdzaniem faktów a różnymi formami emocjonalnego rezonowania. Nie ma żadnego ideowego sporu między religijnym fanatyzmem a "świeckim humanizmem" - jest jedynie spór między dojrzałą duchowością a różnymi formami ideologicznego rytualizmu. I nie ma żadnego ideowego sporu między jednostką a społeczeństwem - jest jedynie spór między indywidualnym rozumem a zbiorowym popędem.

Monday, July 3, 2017

Biznes, polityka, oszustwo i złodziejstwo

Przedsiębiorca bywa oszustem i złodziejem, podczas gdy polityk jest nim z definicji. Nie należy nigdy o tym zapominać, aby, mając nawet najgorsze doświadczenia ze światem biznesu, nie ulec demagogicznemu przekonaniu, że można go poprawić ustawowym widzimisię. Podnoszenie standardów biznesu to - tak jak podnoszenie standardów życia rodzinnego czy towarzyskiego - zadanie dla każdego, rozłożone na całe życie, którego politycyzacja czyni je pracą Syzyfa. Innymi słowy, nie ma żadnego prostego przepisu na to, jak usunąć ze świata biznesu oszustwo i złodziejstwo, ale istnieje prosta prawda mówiąca, że najgorszym, co można w tym kontekście zrobić, to poddać go kontroli świata, w którym oszustwo i złodziejstwo jest nieusuwalnym fundamentem.

Friday, June 30, 2017

Libertarianizm, metafizyka i chrześcijaństwo

Naturalną zależność między libertarianizmem a chrześcijaństwem można w skrócie opisać jako naturalne dopełnianie się antropologicznych możliwości i metafizycznych uwarunkowań. Libertarianizm aspiruje do antropologicznego optymizmu - do postrzegania wolności osobistej jako wielkiej, samoistnej wartości i środka do realizacji wszelkich innych wielkich wartości - ale bez odpowiedniego metafizycznego fundamentu ów optymizm jest zupełnie bezzasadny.

Zupełnie nieużyteczna okazuje się w kontekście poszukiwania tego rodzaju fundamentu metafizyka materialistyczno-scjentystyczna, w świetle której autentyczna, stanowiąca ostateczną metafizyczną daną wolność osobista nie ma prawa istnieć, jawiąc się w najlepszym razie jako absurdalnie sugestywna iluzja. Mało adekwatna wydaje się tu również metafizyka religii dalekowschodnich, które za najlepszy sposób wykorzystania swojej wolności osobistej zdają się uważać doskonałą rezygnację z jej jakiegokolwiek wykorzystywania i wyzbycie się przekonania o jej jednostkowym, osobistym charakterze. Nie na miejscu jest tu także klasyczna metafizyka pogańska, która każe traktować człowieka jako trywialną zabawkę kapryśnych bogów czy ślepego przeznaczenia. Nie do końca satysfakcjonująca wydaje się tu też wreszcie - choć to temat na bardzo długą, osobną dyskusję - metafizyka innych religii abrahamowych wraz z ich silnie akcentowanymi wątkami legalistycznymi (judaizm) i poddańczymi (islam).

Unikatowym elementem metafizyki chrześcijańskiej jest w tym kontekście nie tylko autentyczna wolna wola rozumiana jako metafizyczny element wspólny Bóstwa i człowieczeństwa (bo ten element jest obecny w głównym nurcie wszystkich religii abrahamowych), ale też dosłowne, najintymniejsze z możliwych zjednoczenie Bóstwa i człowieczeństwa, będące ostatecznym potwierdzeniem tego, że ludzka wolność ma możliwość osiągnięcia moralnej doskonałości, jaka jest udziałem i esencją Absolutu. Co więcej - owa możliwość nie znika tu nawet w obliczu popełnienia największych moralnych błędów, jeśli tylko podejmie się w pełni dobrowolny, szczery i konsekwentny wysiłek ich naprawienia. Innymi słowy, ludzka wolność osobista otrzymuje tu najwyższą metafizyczną sankcję - staje się elementem tak metafizycznie optymistycznej wizji rzeczywistości, że jest ona w stanie udźwignąć nawet najgłębszy antropologiczny pesymizm. Trudno o fundament bardziej sprzyjający libertariańskiej koncepcji wolności - i trudno o jakikolwiek inny fundament, na którym owa koncepcja nie znajdowałaby się w stanie permanentnej metafizycznej chwiejności.

Wednesday, June 28, 2017

Legal Polycentrism and Contractarianism

According to the contractarian perspective, a public good can be thought of as not so much a good that meets the technical neoclassical criteria of non-rivalness and non-excludability, but as one that is produced on a purely contractual basis, thus necessarily increasing the utility of all the involved parties. In this paper, by critically examining Nozick’s “emergent” contractarianism and Buchanan’s teleological contractarianism, I shall argue that no such contractual origin can be plausibly attributed to territorial monopolies of force, and that therefore legal monocentrism — the view that the public goods of law and defense can be provided exclusively by territorial monopolies of force — fails the relevant efficiency test as conceived on a contractarian basis. This, in turn, implies that legal polyce­ntrism, one of whose constitutive features is precisely its unambiguously voluntary and contractual character, should be considered as a superior system in this context.

[Read More]

Monday, June 26, 2017

Pełzający komunizm bankowości centralnej

Nie ma najmniejszej przesady w twierdzeniu, że system bankowości centralnej i politycznie sterowanych walut dekretowych (fiat money) to pełzający komunizm. Najpierw, poprzez swoje manipulacje wysokością stóp procentowych, a tym samym poprzez zaburzanie kapitałowej struktury produkcji, banki centralne wywołują wyniszczające gospodarkę cykle koniunkturalne. Następnie, aby utrzymać na powierzchni politycznie skoligaconych potencjalnych bankrutów, monetyzują one ich długi poprzez inflacyjny wykup będących w ich posiadaniu obligacji rządowych. To jednak w żaden sposób nie rozwiązuje strukturalno-motywacyjnych problemów, które w pierwszej kolejności doprowadziły do kryzysu, a więc kolejnym naturalnym krokiem na drodze intensyfikacji interwencyjnego "dostarczania płynności" staje się inflacyjny wykup coraz bardziej ryzykownych aktywów, w tym również akcji spółek giełdowych. Tym samym zawartość giełdy - instytucji, której istnienie, zdaniem Ludwiga von Misesa, odróżnia kapitalizm od komunizmu - staje się w coraz większym stopniu "własnością" podmiotów politycznych: nominalny kapitalizm jest w coraz większym stopniu zastępowany realnym komunizmem. Co było do okazania.

Warto by więc uzupełnić tezę von Misesa stwierdzeniem, że o ile istnienie giełdy odróżnia kapitalizm od komunizmu, o tyle nieistnienie banków centralnych i politycznie sterowanych walut dekretowych odróżnia kapitalizm realny od kapitalizmu czysto nominalnego, dryfującego konsekwentnie w stronę komunizmu. Ze stwierdzenia tego wyłania się z kolei wniosek, że pełna wolność w obszarze wyboru środków płatniczych i pośredników finansowych jest być może najważniejszą z wolności, o którą powinni dziś konsekwentnie walczyć wszyscy chcący korzystać z dobrodziejstw kapitalizmu.

Sunday, June 25, 2017

Self-governance, Rationality, and Secession

Contemplation is a form of internal emigration or mental secession, and every contemplative knows how valuable it can be for the life of the mind. Libertarian secession - a striving for full sovereignty over one's private property and the physical space delimited by it - is a natural extension of the contemplative impulse from the realm of pure throught to the realm of action. Mental self-governance demands its physical - that is, propertarian - counterpart in order to maintain the balance of sanity that is so fundamental for every rational creature.

No wonder that so-called politics, which is essentially an endless war on propertarian self-governance, is an endless source of conflictual insanity. And no wonder that the first step to break out of its destructive deadlock is to be absolutely clear about its irredeemable nature. It most certainly cannot be changed, but it can be cooperatively opted out of, and thereby starved into oblivion. And the more starved it is, the more well-nourished is the self-governing rationality that constitutes the lodestar of a well-led life.

Saturday, June 24, 2017

Judgmentalism, Objectivity and Moral Refinement

Judgmentalism is to venial vices what criminalization is to deadly vices. In other words, when used prudently, it is a crucial form of moral self-defense, proportioned to the severity of the moral defects that it aims to combat. Its absence signifies the abandonment of any notion of objective moral standards regarding all behavior that does not obviously deserve criminal condemnation. Thus, when used prudently, far from standing for crude moralizing, judgmentalism indicates moral refinement, manifested in the ability to exercise soft pressure where anything stronger would itself be morally impermissible. Little wonder that being unconditionally judgmental against judgmentalism is widely - and rightly - seen as a not-so-subtle attempt to destroy moral sensitivity under the pretext of promoting it.

Wednesday, June 21, 2017

Austriacka teoria cyklu koniunkturalnego, inwestycyjne błędy i racjonalne oczekiwania

Nawet co, zdawałoby się, rozsądniejsi przedstawiciele ekonomii głównego nurtu - w tym przede wszystkim tej w wersji chicagowskiej - po dziś dzień lubią powtarzać slogan, jakoby austriacka teoria cyklu koniunkturalnego (w skrócie ATCK) ignorowała kwestię "racjonalnych oczekiwań". Albo, mówiąc prościej, teoria ta zakłada ich zdaniem, że przedsiębiorcy są konsekwentnie mało bystrzy w zakresie oceny sytuacji makroekonomicznej, co jest założeniem empirycznie nieuzasadnionym.

Na szczęście ATCK nie czyni żadnego tego rodzaju założenia. Zamiast tego pozwala ona na wyjaśnienie pozornie nieracjonalnych działań przedsiębiorców, skuszonych sztucznie tanim kredytem, na bazie przynajmniej następujących trzech powodów:

1. Manipulacja stopami procentowymi przez banki centralne powoduje na rynkach finansowych chaos kalkulacyjny. Wskutek tego nawet bardzo przewidujący przedsiębiorcy mogą mieć trudności z określeniem, w jakim stopniu obniżka stóp procentowych wynika ze zwiększonych realnych oszczędności, a w jakim stopniu z ekspansji pustego kredytu.

2. W sytuacji ekspansji pustego kredytu przedsiębiorcy skonfrontowani są z dylematem więźnia - najrozsądniejszym wyjściem byłoby nie korzystanie z owego kredytu przez któregokolwiek z nich, ale wielu podejmuje jednak próbę znalezienia się po "właściwej stronie efektów Cantillona" (tzn. próbę rozpoczęcia i zyskownego zamknięcia nowych inwestycji przed wejściem gospodarki w fazę bustu) w obawie przed tym, że inni postąpią podobnie wcześniej niż oni. Innymi słowy, nawet wysoce ryzykowne działanie wydaje im się mniej ryzykowne niż bierność.

3. W sytuacji ekspansji pustego kredytu krańcowy przedsiębiorca jest przedsiębiorcą mniej kompetentnym niż ma to w miejsce w sytuacji braku tego rodzaju ekspansji. Jest to bowiem przedsiębiorca na tyle niekompetentny, niedoświadczony bądź z innego względu niewiarygodny, że nie otrzymałby on kredytu inwestycyjnego oprocentowanego zgodnie ze stopą naturalną. Można więc oczekiwać po nim decyzji relatywnie nieracjonalnych, co jest szczególnie szkodliwe gospodarczo w sytuacji opisanego w poprzednim punkcie dylematu więźnia.

Podsumowując, ATCK jest częścią otwartego i wciąż rozwijającego się paradygmatu badawczego, i jako taka wciąż domaga się ona rozbudowy oraz uzupełnień, jednakże już na chwilę obecną można z całą pewnością powiedzieć, że jej logicznej spójności i mocy wyjaśniającej nie jest w stanie naruszyć rzekoma niekompatybilność z teorią racjonalnych oczekiwań.

Tuesday, June 20, 2017

Wina, kara, wolność i moralna podmiotowość

Zwyczajowa moralność starożytnych nakazywała nie wybaczać i zapominać - brać pomstę i tym samym zamykać sprawę. Tego rodzaju podejście słusznie kojarzy się z okrucieństwem, bo zakłada ono, że zło należy równoważyć symetrycznym złem.

Z kolei współczesna infantylna czułostkowość deklaruje, że należy wybaczać i zapominać - co odbiera wszelką wagę aktowi przebaczenia, bo sprawia, że de facto przebacza się nikomu i za nic. Tego rodzaju podejście również powinno kojarzyć się z okrucieństwem, bo zakłada ono elementarny brak szacunku dla moralnej podmiotowości, wyrażający się w przekonaniu, że zło moralne zniknie, jeśli uczyni się je niezręcznym czy przebrzmiałym słowem.

Tymczasem klasyczny liberalizm - i w tym aspekcie jednoznacznie czerpie on z podejścia chrześcijańskiego - zaleca, aby wybaczać, ale nie zapominać; aby z bezwzględną surowością potępić czyn, ale dać winowajcy szansę naprawienia swoich win. Stąd odchodzi on od podejścia retrybutywnego, ale nie na rzecz paternalistyczno-socjoinżynieryjnego podejścia "rehabilitacyjnego", tylko na rzecz podejścia restytucyjnego. Innymi słowy, winowajca nie ma doświadczyć tego zła, jakie sam wyrządził, ani też nie ma być uznanym za w gruncie rzeczy niewinnego, a jedynie poszkodowanego przez geny czy środowisko, ale ma być odsunięty od przywilejów życia społecznego dopóki, dopóty z nawiązką nie zwróci swoim ofiarom tego, co im odebrał. Tym samym złu rzuca się wyzwanie w jedyny skuteczny sposób - poprzez danie złoczyńcy możliwości uczynienia wyrównawczego dobra.

Nie istnieje zatem moralnie zdrowy system nagród i kar, u którego podstaw nie leży bezwarunkowy szacunek dla wolności osobistej, a tym samym dla moralnej podmiotowości jednostki, dopuszczającej zarówno autentyczną złą wolę, jak i równie autentyczne zadośćuczynienie jej ofiarom. Fakt ten zaś najpełniej opisuje tradycja klasycznego liberalizmu wraz ze swoimi istotnymi chrześcijańskim inspiracjami - i ku niej należy się zwrócić, jeśli chce się moralnie uzdrowić dzisiejszą refleksję na temat winy, kary, odpowiedzialności czy pojednania.

Tuesday, June 13, 2017

Socjalizm, skrajna bieda i beztroski dostatek

Szczere domaganie się jakiejkolwiek formy socjalizmu może wystąpić na szerszą skalę tylko w dwóch typach społeczeństw - w społeczeństwie tak skrajnie zabiedzonym, że powoduje nim głupota desperacji, i w społeczeństwie tak beztrosko dostatnim, że powoduje nim głupota rozkapryszenia.

Z tym pierwszym mieliśmy do czynienia sto lat temu, kiedy część świata poczyniła już duże postępy na drodze do dobrobytu, a inna część świata - gdzie instytucjonalne represje czyniły tego rodzaju postęp rzeczą niemożliwą - uwierzyła, że do dobrobytu musi istnieć droga na skróty.

Z tym drugim natomiast możemy mieć do czynienia dziś, kiedy w dużej mierze zanikła już pamięć na temat tego, czego wymaga skuteczne przejście z poziomu wielkiej biedy do poziomu wielkiego dobrobytu. Zasadnicza różnica polega jednak w tym kontekście na tym, że dziś możemy korzystać z powszechnego dostępu do stosownej wiedzy - zarówno teoretycznej, jak i historycznej - oraz z narzędzi umożliwiających jej masowe rozpowszechnianie, a także z innowacyjnych metod budowania "gospodarek równoległych", których owocami nie są w stanie kupczyć monopolistyczne aparaty przemocy.

O ile więc powtórka z historii jest w tym kontekście bardzo mało prawdopodobna, o tyle nie należy lekceważyć tego, w jak dużym stopniu nawet tak doszczętnie skompromitowana idea jak dowolnego kształtu socjalizm jest w stanie zatruwać intelektualną i kulturową atmosferę dzisiejszych, bezprecedensowo dostatnich społeczeństw. Zdawszy zaś sobie z tego sprawę, należy ową atmosferę z podobnych idei konsekwentnie i regularnie oczyszczać, używając w tym celu tych bezprecedensowo użytecznych, a wspomnianych wyżej narzędzi, jakich może nam dostarczyć wyłącznie dobrobyt powstały na gruncie idei zgoła przeciwnych.

Thursday, June 8, 2017

"Własność intelektualna" i "przemoc psychiczna"

"Przemoc psychiczna" - jeśli traktować ją w innym niż metaforyczny sensie - nie istnieje dokładnie na tej samej zasadzie, na jakiej nie istnieje "własność intelektualna".

Jako że idee i inne dzieła intelektualne to nic innego jak zawartość poszczególnych umysłów, która jest teoretycznie nieskończenie replikowalna, pojęcie "własności intelektualnej" implikuje możliwość bycia właścicielem cudzych umysłów oraz - w takim stopniu, w jakim ich wola wpływa na świat rzadkich, fizycznych dóbr - również cudzych ciał i obiektów poddanych ich kontroli. Innymi słowy, poważne traktowanie pojęcia "własności intelektualnej" uniemożliwia poważne traktowanie pojęcia własności - tej zwykłej, bezprzymiotnikowej, dotyczącej uprawnionej kontroli nad immanentnie rywalizacyjnymi dobrami.

Podobnie jest z "przemocą psychiczną". Jako że ofiarą tego rodzaju "przemocy" może poczuć się każdy, zawsze i wszędzie, wskutek wejścia w niepożądany stan psychiczny sprowokowany dowolnym działaniem drugiej osoby, pojęcie "przemocy psychicznej" implikuje praktycznie nieograniczone roszczenia kontrolne względem tego, w jaki sposób inni dysponują swoim życiem, wolnością i własnością. Tym samym - identycznie jak powyżej - poważne traktowanie pojęcia "przemocy psychicznej" uniemożliwia poważne traktowanie pojęcia prawdziwej przemocy, związanej z aktami fizycznej agresji lub wiarygodnymi groźbami tego rodzaju aktów.

Podsumowując, pojęcia "własności intelektualnej" i "przemocy psychicznej" - jeśli traktować je poważnie - są jednakowo paraliżujące dla społecznego współistnienia i społecznej współpracy w ramach poszanowania dla wolności osobistej i własności prywatnej. Oba te pojęcia bowiem generują praktycznie nieskończone roszczenia kontrolne względem zjawisk obiektywnych, konkretnych i fizycznie ograniczonych, samemu bazując na zjawiskach subiektywnych, abstrakcyjnych i nieograniczonych w zakresie swojego potencjalnego oddziaływania.

Monday, June 5, 2017

Etatyzm: wielka brzydka gra o sumie ujemnej

Państwa istnieją dlatego, że zdecydowana większość życzy sobie ich istnienia. A zdecydowana większość życzy sobie ich istnienia nie dlatego, że można dzięki nim realizować mityczny "interes publiczny", tylko dlatego, że niektórzy mogą dzięki nim realizować swój interes prywatny kosztem prywatnych interesów innych - nie sprawiając tym samym, że im samym będzie bezwzględnie lepiej, tylko, jak to bywa w grach o sumie ujemnej, że tym drugim będzie względnie gorzej. Etatyzm to jedno wielkie zinstytucjonalizowane rzucanie kłód pod nogi bardziej przedsiębiorczym od siebie, a zatem - w wersji demokratycznej - jest to najwyżej zorganizowana forma zazdrości i chciwości "człowieka masowego".

Dziś reprezentacyjną wręcz twarzą owego człowieka mogłaby być twarz korporacyjnego taksówkarza. I jeśli jest to wizerunek wyjątkowo brzydki, to warto zdać sobie sprawę, że jest to wierne odbicie wyjątkowej brzydoty całego systemu etatystycznego i sentymentów leżących u jego podstaw. Warto zawsze mieć go przed oczami, ilekroć będzie się miało do czynienia z co bardziej przypudrowanymi przejawami etatystycznej propagandy, zachowując tym samym świadomość, że istoty tego zjawiska nie da się w żaden sposób upiększyć. Można je jedynie zastąpić mniej odstręczającymi alternatywami, jedną z których jest z całą pewnością etos roztropnego, innowacyjnego przedsiębiorcy i równie roztropnego, umiejącego go rozpoznać konsumenta.

Sunday, June 4, 2017

Internet, globalizacja i kabiny pogłosowe

Mówi się, że z jednej strony Internet globalizuje ludzkość, a z drugiej strony tworzy wirtualne "kabiny pogłosowe", gdzie słuchają się wyłącznie osoby o podobnych przekonaniach. Między tymi stwierdzeniami nie ma żadnej sprzeczności, bo można uznać, że Internet na globalną skalę rozbudza w zwolennikach poszczególnych przekonań potrzebę posiadania prywatnych "kabin pogłosowych" - nie tylko wirtualnych, bo te już mają, ale też fizycznych. Najbardziej naturalnymi zaś kryteriami wytyczania granic tego rodzaju prywatnych przestrzeni są kryteria własnościowe, powiązane z dobrowolnymi rezydencjalnymi umowami i wyrażające się w powszechnie znanej zasadzie "wolnoć Tomku w swoim domku".

Innymi słowy, Internet w bezprecedensowym stopniu obnażył to, o czym od dawna mówili libertarianie, czyli fakt, że etatyzm - również w swoim najpopularniejszym dziś wydaniu narodowym - jest głęboko dysfunkcjonalną formą organizacji społecznej, opartą na trybalistycznych fikcjach i odgórnie, siłowo narzucanych topornych generalizacjach. W warstwie "negatywnej" - czyli wiążącej się z głęboką świadomością owej dysfunkcjonalności - rozumie to już zdecydowana większość. Wystarczy teraz, aby wystarczająca liczba osób zrozumiała to również w warstwie "pozytywnej" - a więc wiążącej się ze świadomością tego, co jest najbardziej naturalną alternatywą dla owej dysfunkcjonalności - aby rozpoczęła się konsekwentna ewolucja w kierunku świata złożonego z globalnej sieci niezależnych stref ekonomicznych, prywatnych stowarzyszeń sąsiedzkich, miast czarterowych i innych form w pełni suwerennych obszarów własnościowych, ukonstytuowanych w ramach dobrowolności, kontraktowości i autentycznych - a nie wydumanych - umów społecznych.

Dziś bowiem - w dużej mierze dzięki Internetowi i jego zarówno globalizującym, jak i partykularyzującym wpływom - widać wyraźniej, niż kiedykolwiek wcześniej, że powyższa forma organizacji społecznej nie jest żadną - jak powtarzają do znudzenia obrońcy tyranii status quo - "libertariańską utopią", ale naturalnym kształtem cywilizowanego świata, który osiągnął odpowiedni poziom złożoności i świadomości warunków jej dalszego rozwoju.

Sunday, May 28, 2017

Wolność, miłość własna i "polityka tożsamości"

Wszystkie wielkie tradycje filozoficzne i religijne ludzkości słusznie przestrzegają przed egoizmem - czy, używając języka przedmodernistycznego - przed czynieniem miłości własnej osią swojego życia. Nie ma to nic wspólnego z zalecaniem "poświęcania się na rzecz kolektywu" ani też nie stoi to w żadnej opozycji do smithowsko-bastiatowskich obserwacji na temat harmonii interesów własnych i cudzych na wolnym rynku. Oznacza to natomiast, że jeśli osią swojego życia czyni się zachwyt nad własną jaźnią i związaną z nią tożsamością, a nie skupienie się na konkretnych obiektywnych wartościach i czynach służących ich rozwojowi ("po owocach ich poznacie"), to sprowadza się ową jaźń i tożsamość do stanu bezwartościowości. Podobnie czyni się wtedy również z intelektualną, moralną i estetyczną atmosferą, w której owa jaźń bytuje.

Taka jest właśnie atmosfera tzw. polityki tożsamości i związanej z nią autowiktymizacji, w wersji narodowej, rasowej, kulturowej, "klasowej" bądź dowolnej innej - nie liczy się tu to, czy zinternalizowało się pewne obiektywne wartości i przedstawiło się pewne obiektywnie poprawne argumenty, ale to, że "jest się sobą" i ma się "swoje zdanie", które rzekomo zasługuje na wysłuchanie i szacunek tylko dlatego, że jest swoje. Nie trzeba dodawać, że w tego rodzaju atmosferze dociekanie prawdy musi zostać zastąpione infantylnym rezonowaniem, a moralna praca nad sobą na bazie wyrzeczeń i samoograniczeń - narcystycznym epatowaniem swoją osobą. Warto natomiast dodać, że - wbrew swoim pretensjom - tego rodzaju zjawisko jest immanentnie wrogie wolności osobistej, gdyż z definicji karmi się ono mnożeniem nierozwiązywalnych konfliktów, nie uznających jakichkolwiek obiektywnych kryteriów wolności czy własności, niepodlegających żadnym arbitralnym "tożsamościowym" roszczeniom.

Wszystkie wielkie tradycje filozoficzne i religijne ludzkości miały tego świadomość na tysiące lat przed nastaniem epoki powszechnego dobrobytu, która po raz pierwszy umożliwiła oddawanie się czystej miłości własnej na tak powszechną i ostentacyjną skalę, a tym samym po raz pierwszy tak wyraźnie unaoczniła jego zgubne dla cywilizacji skutki. Warto więc, by podobną świadomość uzyskali dziś wszyscy przyjaciele wolności osobistej i własności prywatnej, zbyt często postrzegający czystą miłość własną jako fundament szacunku dla owych wartości - zwłaszcza jeśli chcą ocalić wspomniany wyżej powszechny dobrobyt, będący tych wartości rezultatem.

Wednesday, May 17, 2017

Redystrybucja: najlepsze narzędzie demoralizacji

Tzw. redystrybucja znajduje się w ścisłej czołówce najbardziej zdradziecko niemoralnych i demoralizujących zjawisk społecznych. W sposób wyjątkowo przewrotny za jednym zamachem godzi ona w cały szereg kluczowych wartości społecznych i związanych z nimi przymiotów charakteru.

Swoich "beneficjentów" odziera ona z odpowiedzialności, roztropności, a nawet możliwości odczuwania wdzięczności - w końcu nie można być wdzięcznym za coś, co się komuś rzekomo należy. Swoich "żywicieli" odziera ona z przedsiębiorczego zapału, szacunku dla bliźnich i możliwości bycia filantropami - w końcu nie można dzielić się tymi ze swoich zasobów, które ktoś inny próbuje bezceremonialnie zagrabić. Swoich organizatorów zaś przyucza ona do intelektualnej nieuczciwości lub moralnej bezmyślności - tzn. do nachalnego sprzedawania ordynarnej grabieży jako społecznej wrażliwości lub do oderwania owych pojęć od jakiejkolwiek uczciwie przemyślanej moralnej treści. I wreszcie wciąga ona wszystkich swoich uczestników - dobrowolnych i mimowolnych - w nieskończoną, samonapędzającą się spiralę zorganizowanej roszczeniowości, agresji, pasożytnictwa i wzajemnej pogardy.

Jest to więc zjawisko bezkonkurencyjnie skuteczne w zakresie powolnego, ukradkowego i konsekwentnego rozkładania społeczeństwa i wszelkich społecznych przymiotów. Jest to tym samym również - jak wszelkie tego rodzaju zjawiska - wąż w ostatecznym rachunku pożerający swój własny ogon, ale niewielka to pociecha, bo przedtem zawsze jest on zdolny pożreć wszystko pozostałe. Jedynym sposobem, aby mu to uniemożliwić, wydaje się bezkompromisowe obnażanie przy każdej okazji jego prawdziwej natury i równie bezkompromisowe zawstydzanie tych, którzy albo nie chcą jej zrozumieć, albo ją rozumieją i mimo to nie wydają się mieć problemu z byciem jej przychylnym. Aby jednak móc skutecznie podejmować tego rodzaju działania, trzeba najpierw samemu nie mieć co do owej natury żadnych wątpliwości - a tych można się pozbyć wyłącznie na drodze konsekwentnego budowania rzetelnej świadomości wszystkich odnośnych ekonomicznych i moralnych faktów. Kto więc chce się w kluczowy sposób przysłużyć zarówno samemu sobie, jak i społeczeństwu, w którym żyje, ten nigdy nie powinien zaniedbywać jej kształtowania.

Thursday, May 11, 2017

Materialny dobrobyt a intelektualny niedostatek

Nie ma nic paradoksalnego w tym, że bezprecedensowy dobrobyt materialny i postęp technologiczny może iść w parze z ogromnym regresem intelektualnym, zwłaszcza w tzw. wymiarze humanistycznym czy filozoficznym. Tego rodzaju możliwość wynika przynajmniej z następujących czynników:

1. Dobrobyt potrafi - choć oczywiście nie musi - prowadzić do intelektualnego rozleniwienia, związanego z utratą świadomości tego, co stanowi ekonomiczne i duchowe fundamenty bogacenia się społeczeństw. Tego rodzaju rozleniwienie prowadzi natomiast wprost do kulturowego infantylizmu, przejawiającego się w zjawiskach takich jak tzw. polityczna poprawność (jak również ostentacyjnie obraźliwa "polityczna niepoprawność"), "memizacja" komunikacji międzyludzkiej czy zagłuszanie logicznych, choć niepopularnych argumentów oburzonym sentymentalizmem.

2. Gwałtowny rozwój technologiczny potrafi - choć, znowu, oczywiście nie musi - prowadzić do materialistyczno-scjentystycznej ślepoty, opartej na przekonaniu, że jedynymi kryteriami prawdy są kryteria nauk przyrodniczych, a jedyną obiektywną formą postępu społecznego jest postęp inżynieryjny bądź medyczny. Wynikiem tego rodzaju ślepoty jest kręcenie się w kołowrotku pseudoproblemów i pseudorozwiązań, które natychmiast byłyby jako takie rozpoznane przez myślicieli starożytności, średniowiecza czy dojrzałego oświecenia, posiadających dużo bardziej wyrafinowane rozumienie pojęć prawdy i postępu.

3. Gdy dobra się mnożą, mnożą się ich zjadacze. Jeśli za postępem materialnym nie idzie wystarczający postęp intelektualny i moralny, budujący chęć i umiejętność bronienia dobrobytu przed instytucjonalnym pasożytnictwem, to im większy będzie ów dobrobyt, tym bardziej natężone i pozbawione skrupułów będzie również owo pasożytnictwo. Prym zaś w jego uprawianiu będą wiodły monopolistyczne aparaty przemocy, wykorzystujące nadwyżkę zagarniętych dóbr w celu jak największego skorumpowania i uzależnienia od siebie tzw. sektora edukacyjno-badawczego, stającego się wówczas ich pionem propagandowym.

Z powyższego nie wynika oczywiście, że postęp materialny i technologiczny jest czymkolwiek złym. Wynika z tego natomiast, że jest on równie wielkim błogosławieństwem, co wyzwaniem, i że jego współwystępowanie z okresami intelektualnej i kulturowej zapaści nie jest niestety niczym nienaturalnym. Co z kolei powinno prowadzić do wniosku, że ostatnią rzeczą, na jaką mogą sobie pozwolić jego intelektualnie i kulturowo świadomi beneficjenci, jest naiwnie optymistyczne osiadanie na laurach i ograniczanie się do statystycznego wykazywania, że jest coraz lepiej - bo, przy braku stosownej humanistycznej, filozoficznej i duchowej dojrzałości, już choćby z wyżej wymienionych względów może bardzo szybko przestać tak być.

Tuesday, May 9, 2017

Roztropne potępianie a moralna wrażliwość

Potępianie jest tym wobec przywar powszednich, czym jest kryminalizacja wobec przywar śmiertelnych. Innymi słowy, gdy używać go roztropnie, potępianie jest kluczową formą moralnej samoobrony, proporcjonalną wobec wagi moralnych defektów, którym próbuje się przeciwstawiać. Jego nieobecność oznacza rezygnację z jakiejkolwiek idei obiektywnych standardów moralnych w odniesieniu do tych zachowań, które nie zasługują na miano przestępstw.

Tak więc, gdy używać go roztropnie, potępianie okazuje się wyrazem nie topornego moralizatorstwa, ale moralnego wyrafinowania, przejawiającego się w umiejętności wywierania miękkiego nacisku tam, gdzie cokolwiek silniejszego byłoby samo w sobie moralnie niedopuszczalne. Trudno się w związku z tym dziwić, że bezwzględne potępienie praktyki potępiania jest szeroko - i słusznie - uznawane za słabo zawoalowaną próbę niszczenia moralnej wrażliwości pod pretekstem jej upowszechniania.

Sunday, May 7, 2017

Nauka, wolna konkurencja i "polityczna opieka"

Nie istnieje nic takiego jak "ustalona nauka": istnieje jedynie nauka rozwijająca się lub skorumpowana. Rozwijać naukę to uczynić ją beneficjentem konkurencyjnego procesu badań i odkryć. Skorumpować naukę to oderwać ją od owego konkurencyjnego procesu poprzez otoczenie jej "polityczną opieką". W pierwszym z tych przypadków nawet najbardziej awanturnicze konflikty wewnątrz środowiska naukowego mogą zostać uznane za przejaw kontroli jakości. Natomiast w drugim z nich nawet najbardziej jednomyślna zgoda może zostać uznana za przejaw propagandowej manipulacji. W świecie naukowej specjalizacji ostatnią rzeczą, jaką może zaakceptować zdrowy rozsądek inteligentnego laika, jest jakikolwiek naukowy konsensus poparty zorganizowaną agresją i ową agresję popierający.

Wednesday, May 3, 2017

Różne typy socjalizmu, ten sam typ zagrożenia

Każdy socjalizm kończy się tak, jak w Związku Sowieckim, Korei Północnej, na Kubie czy w Wenezueli - głodem i nędzą dla wszystkich. Jest to, jak wykazał Ludwig von Mises, kwestia logicznej konieczności - i na szczęście nie jest to już dziś wniosek szczególnie kontrowersyjny.

Von Mises wykazał jednak również, że bardziej miękkie czy też jedynie częściowe formy socjalizmu - które można określić mianem socjaldemokracji, interwencjonizmu, etatyzmu czy bismarcko-keynesizmu - są pod względem swoich ostatecznych rezultatów identyczne z pełnym socjalizmem typu sowieckiego. Jedyną, choć kluczową między nimi różnicą - bardziej proceduralną, niż substancjalną - jest tempo oddziaływania. Socjalizm typu sowieckiego jest jak poderżnięcie gospodarce gardła - szkoda dzieje się zbyt szybko, aby ofiarę było w stanie cokolwiek ocalić. Tymczasem socjalizm typu socjaldemokratyczno-interwencjonistycznego jest jak powolne wykrwawianie gospodarki - ostateczny rezultat jest ceteris paribus ten sam, ale szkoda dzieje się na tyle powoli, że produktywna część społeczeństwa jest w stanie na bieżąco przetaczać ofierze krew, więc ów rezultat jest bezustannie odwlekany. Wystarczy jednak, że siły witalne produktywnej części społeczeństwa zostaną na tyle wyczerpane, iż wykrwawianie stanie się szybsze niż przetaczanie krwi, a ów katastrofalny rezultat stanie się nieunikniony.

Obserwując więc kolejne spektakularne katastrofy socjalizmu typu sowieckiego - takie jak ta mająca obecnie miejsce w Wenezueli - nie należy jedynie powtarzać oczywistości na temat immanentnej gospodarczej niewydolności tego rodzaju systemów, ale trzeba też konsekwentnie budzić świadomość tego, że dokładnie taki sam los czeka socjaldemokratyczne interwencjonizmy i "państwa opiekuńcze", gdy tylko przekroczą one opisany wyżej kluczowy punkt przegięcia, w którym pasożytnictwo ostatecznie przeważa nad produktywnością. Tego bowiem, gdzie znajduje się ów punkt, nie jest w stanie odkryć nawet najlepsza teoria ekonomiczna; wtedy natomiast, kiedy każdorazowo odkryje go gospodarcza praktyka, może być już za późno, żeby zrobić stosowny krok wstecz. Innymi słowy, nie warto ponownie dopuszczać do sytuacji, w której kolejna teza Ludwiga von Misesa doczeka się spektakularnej ilustracji, podczas gdy już na starcie można było docenić jej zapobiegawczą wartość dedukcyjną.

Sunday, April 23, 2017

W pół drogi między barbarzyństwem a cywilizacją

Nie jest prawdą, że nie da się na szeroką skalę zmienić ludzkiego myślenia. Np. od mniej więcej połowy XVIII wieku szerokie rzesze ludzkie zaczęły w końcu myśleć w sposób ekonomiczny - tj. przez pryzmat kosztów alternatywnych, struktur motywacji, niezamierzonych i niebezpośrednich konsekwencji, stanów kontrfaktycznych, ładów spontanicznych, itp. Efektem tego był najbardziej spektakularny wzrost materialnego i technologicznego dobrobytu, jakiego doświadczył człowiek w ciągu swojej historii.

Zasadniczy problem polega jednak w tym kontekście na tym, że owe szerokie rzesze, nauczywszy się myśleć w sposób ekonomiczny, nie oduczyły się jednocześnie myśleć w sposób polityczny - tj. przez pryzmat syndromu sztokholmskiego, libido dominandi, paleolitycznego trybalizmu i satysfakcji z przynależności do gangu największego z lokalnych rozbójników.

Innymi słowy, społeczeństwa świata rozwiniętego zatrzymały się w połowie drogi od barbarzyństwa do cywilizacji, a niestety nie jest to punkt stabilny. Myślenie ekonomiczne nie jest w stanie współistnieć z myśleniem politycznym, gdyż to drugie nie ustanie w swoim grabieżczym imperatywie, nim doszczętnie nie zniszczy materialno-technologicznych osiągnięć i psychologiczno-kulturowych podstaw tego pierwszego.

Koniecznym dopełnieniem wielkiej ideowej zmiany, jakim było upowszechnienie się dojrzałego myślenia ekonomicznego w XVIII i XIX wieku, musi być zatem równie wielka ideowa zmiana polegająca na upowszechnieniu się odruchowej niechęci do grabieżczej niedojrzałości, jaką jest myślenie polityczne. Nie istnieje żadna uniwersalna odpowiedź na pytanie, jak dokonać owej drugiej zmiany, ale tak samo kilkaset lat temu nie istniała żadna uniwersalna odpowiedź na to, jak dokonać pierwszej z nich - pozostaje zdać się tu na przedsiębiorcze, edukacyjne i kulturotwórcze inicjatywy ogółu osób świadomych konieczności jej dokonania.

Póki co wiadomo w tym kontekście tylko tyle, że jak długo społeczeństwo będzie tkwić w pół drogi między barbarzyństwem a cywilizacją, tak długo będzie to społeczeństwo schizofreniczne, niezdolne do zrozumienia, dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze, albo - analogicznie - dlaczego jest tak dobrze, skoro jest tak źle. Im dłużej zaś będzie ono tkwić w tego rodzaju schizofrenii, tym trudniej będzie mu odróżniać dobre od złego, co w ostatecznym rachunku zawsze służy temu drugiemu.

Wednesday, April 19, 2017

Ewolucja, rewolucja, aktualność i ponadczasowość

Rozwój technologiczny i wzrost materialnego dobrobytu mogą dokonywać się w sposób autentycznie skokowy i rewolucyjny. Tymczasem autentyczny rozwój kulturowy wymaga stopniowego i mozolnego dokładania pojedynczych cegiełek do gmachu "mądrości wieków". Innymi słowy, o ile autentyczne rewolucje technologiczne i gospodarcze rzeczywiście istnieją, o tyle tzw. rewolucje kulturowe są w najlepszym razie jałowymi widowiskami, a w najgorszym razie antykulturowymi reakcjami. Nie jest tu wyjątkiem nawet klasyczny liberalizm, również będący kulminacją setek lat żmudnego intelektualnego, duchowego i gospodarczego rozwoju, którego owocami były klasyczna teoria praw naturalnych, spontaniczny ład prawa zwyczajowego czy protoekonomiczne teorie scholastyków.

Pojawiający się w tym kontekście kłopot polega na tym, że im dynamiczniej przebiega rozwój technologiczny i wzrost materialnego dobrobytu, tym większa może być pokusa tego, żeby "dynamizować" też rozwój kultury, co przynosi zazwyczaj skutki przeciwne do zamierzonych. Dobrą ilustracją są tutaj rozmaite "awangardy" typowe dla dojrzałego okresu rewolucji przemysłowej, które - i nie ma w tym nic paradoksalnego - trącą już dziś wyjątkową starzyzną, podczas gdy np. biblijne przypowieści czy sokratejskie dialogi pozostają tak świeże, jak były zawsze. Przy czym wspomniane awangardy w swoim czasie budziły przynajmniej szczere zainteresowanie swoją egzotyką i pasją do dziwaczenia. Tymczasem ich współczesne odpowiedniki - które obejmuje się często magicznym terminem "postmodernizmu" - budzą już jedynie lekkie rozdrażnienie lub wywołują machnięcie ręką. W im większym bowiem stopniu chcą one w swoim rzekomym rozwojowym dynamizmie podczepić się pod autentyczny rozwojowy dynamizm technologii czy gospodarki, w tym większym stopniu już na starcie okazują się próżnymi wygłupami.

Ostrożny wniosek, jaki wyłania się z powyższych obserwacji, jest taki, że - jakkolwiek kontrintuicyjne mogłoby się to wydawać - im bardziej dynamicznie rozwija się technologia czy gospodarka, w tym większym stopniu kultura powinna trzymać się swoich dotychczasowych osiągnięć i pogłębiać ich świadomość, a nie próbować doganiać procesy, których z natury rzeczy dogonić nie jest w stanie. Powinna to czynić zwłaszcza w odniesieniu do tych ze swoich osiągnięć, które - przetrwawszy długi okres selekcji kulturowej - wydają się być autentycznie ponadczasowe. Bo być może dopiero wówczas - korzystając z rewolucyjnych możliwości technologicznych i gospodarczych - będzie ona mogła w pełni wykorzystać potencjał owych osiągnięć. Być może dopiero w erze pełnej globalizacji gospodarczej możliwe okaże się zbudowanie prawdziwie solidnego społeczeństwa burżuazyjnego, dopiero w erze rewolucji informacyjnej możliwy stanie się renesans klasycznego filozoficznego racjonalizmu, a dopiero w erze powszechnego i spowszedniałego materialnego dobrobytu może dojść do pogłębionej i pokojowej refleksji nad wszystkimi wielkimi tradycjami duchowymi ludzkości. Innymi słowy, być może im bardziej dynamicznie będzie się zmieniało to, co może sobie na to pozwolić, w tym większym stopniu będzie można mądrze wykorzystać to, czego siłą jest ponadczasowa stałość.

Tuesday, April 11, 2017

The Driving Force Behind Civilization's Emergence

The earliest use of writing was strictly commercial and economic, not political or bureaucratic. It was trade, entrepreneurship, and stewardship of private property, not politics, "public education" or the creation of national mythology that allowed humankind to transition from prehistory to history. Just as trade, entrepreneurship, and stewardship of private property have always been on the forefront of civilization's advancement, so were they also the driving force behind civilization's emergence.

Thursday, April 6, 2017

Należy zawsze strzec się frazy "ludziom trzeba dać"

Należy zawsze mieć się na baczności przed frazą "ludziom trzeba dać". Niezależnie od tego, czy kończy się ona wezwaniem do dania im chleba i igrzysk, czy wezwaniem do dania im wolności i świętego spokoju. Wynika to z tego, że składnia owej frazy wprost sugeruje - nawet jeśli jej bezosobowa forma próbuje to zamaskować - iż wypowiadana jest ona z pozycji jakiegoś podmiotu nadludzkiego, który ma prawo decydować o życiu, wolności i własności innych.

Tymczasem nikt nie ma prawa wypowiadać się z tego rodzaju pozycji, nikt nie ma prawa podejmować (bez cudzej zgody) tego rodzaju decyzji i nikt nie ma prawa wynosić się na tego rodzaju nadludzki piedestał. Nawet jeśli miałby wypowiadać z owego piedestału opinie względne rozsądne - trzeba zawsze zachowywać świadomość, że nikt nie ma prawa "dawać ludziom wolności", każdy ma za to prawo (i moralny obowiązek) przypominać ludziom, że wolność jest im dana z natury, a przez wszelkie samozwańcze nadludzkie podmioty może ona im być jedynie odebrana. Kto widzi sprawy inaczej, ten już jest mentalnie zniewolony, a kto je w ten sposób opisuje, ten owo zniewolenie - często nieświadomie - utrwala.

Sunday, April 2, 2017

Wolność, zniewolenie, nawyk i ludzka natura

Człowiek jest wolny z natury i zniewolony z przyzwyczajenia. Miarą jego wolności jest więc stopień przyzwyczajenia do własnej natury. W związku z tym libertarianizm nie zakłada fantastycznego celu zmiany owej natury, ale pragmatyczny cel wyzwolenia jej przyrodzonego potencjału. Jest to nic innego jak kluczowy element szerszego celu, jakim jest zwycięstwo rozumu - definiującej cechy człowieczeństwa - nad instynktem, czyli abdykacją rozumu, i przesądem, czyli pozorem rozumu. Jest to więc cel naturalnie wymagający, ale też wymagająco naturalny - bardzo trudny do osiągnięcia, ale zasadniczo niemożliwy do porzucenia. Jeśli z tego pierwszego będzie się czerpało konsekwentną motywację, a z tego drugiego konsekwentną nadzieję, to w końcu zostanie on osiągnięty - wbrew naturalnym ludzkim wyzwaniom, ale zgodnie z wyzwaniem ludzkiej natury.

Sunday, March 19, 2017

All Wealth is Ultimately Spiritual, as is All Poverty

Prosperity treated as a gift to be nurtured becomes a blessing. Prosperity treated as a right to be enjoyed becomes a curse. The former attitude turns vibrant cultures into thriving civilizations. The latter turns stagnant civilizations into decaying ruins. It is the clearest physical manifestation of the fact that all wealth is ultimately spiritual, as is all poverty.

Friday, March 17, 2017

Anarchokapitalizm a rozwój gospodarczy

Anarchokapitalizm nie jest utopijną wizją, ale naturalną przyszłością świata, który jest w coraz większym stopniu niemożliwy do rządzenia z uwagi na charakteryzującą go coraz większą gospodarczą mobilność, społeczną złożoność i przedsiębiorczą emancypację. Jeśli świat będzie się dalej rozwijał w tym kierunku, to anarchokapitalizm przestanie być jedynie normatywnym ideałem krzewionym przez libertarian, stając się również w coraz większym stopniu praktyczną rzeczywistością domagającą się opisu przez badaczy zjawisk społecznych, zwłaszcza tych działających na pograniczu dyscyplin takich jak prawo, ekonomia i zarządzanie.

Tego rodzaju podejście, odrzucające bunt przeciwko naturalnym rezultatom konsekwentnego pogłębiania się ekonomicznej i społecznej złożoności, będzie najlepszym sposobem na uczynienie tychże rezultatów maksymalnie zrozumiałymi, a tym samym maksymalnie akceptowalnymi dla ogółu pokojowych, nastawionych na współpracę jednostek. Co z kolei będzie w stanie uczynić procesy prowadzące do owych rezultatów maksymalnie uporządkowanymi i bezbolesnymi, dając świadectwo pełnemu potencjałowi kształtowania się spontanicznych ładów społecznych.

Thursday, March 16, 2017

Nie istnieje nic takiego jak "państwo neutralne światopoglądowo"

Nie istnieje nic takiego jak "państwo neutralne światopoglądowo", gdyż każde państwo jest z definicji stronnikiem i promotorem światopoglądu etatystycznego, a więc gloryfikującego zinstytucjonalizowaną agresję i grabież jako podstawy każdego sprawnie funkcjonującego społeczeństwa. W związku z tym wszelkie szerzej rozumiane światopoglądowe deklaracje jego funkcjonariuszy są niczym innym, jak przejawami rozmaitych bardziej szczegółowych form etatyzmu: "pobożnego", bezbożnego, nacjonalistycznego, multikulturalistycznego czy "pluralistycznego i inkluzywnego". Innymi słowy, są to deklaracje tego, jakiej konkretnej światopoglądowej grupie interesu - tzn. której części ogółu klienteli wyborczej - powinny zdaniem danego przedstawiciela władzy w największym stopniu służyć etatystyczna agresja i grabież.

Bo przecież którejś muszą - na tym polega esencja etatyzmu w jego formie wyborczej. Kłótnie zaś o to, której powinny, zwłaszcza połączone z przekonaniem, że mogłyby nie służyć żadnej z nich pozostając jednocześnie tym, czym są, to sztandarowy przejaw tego, że zasada "dziel i rządź" działa jak należy.

Saturday, March 11, 2017

Anarcho-Capitalism and Economic Development

Anarcho-capitalism is not a utopian vision, but the natural future of a world that is increasingly ungovernable due to its ever-increasing economic mobility, social complexity, and entrepreneurial emancipation. If the world keeps developing along these lines, then, far from being just a normative ideal to be preached by libertarians, anarcho-capitalism will increasingly become a practical reality to be studied by social scientists, particularly those working on the intersection of law, economics, and management.

Such an approach, rather than rebelling against the inevitable consequences of consistent economic and social development and complexification, will be the best way to make these consequences maximally comprehensible, and thus maximally acceptable and accommodatable for all peaceful, cooperative individuals. Which, in turn, could make the processes leading to them more smooth, orderly, and painless: a development that would show the full potential of spontaneous social ordering.

Friday, March 10, 2017

Hedonic and Eudaimonic Libertarianism

Some like to distinguish between "thin" and "thick" libertarianism, where the former is a purely "organizational" philosophy, while the latter is a cultural one as well. For lack of a better term, we might call this an ontological distinction. I myself would prefer to replace it with a motivational distinction - the distinction between hedonic and eudaimonic libertarianism, where the defining principle of the former would be "you can do whatever you like, as long as you do not initiate aggression against others", while that of the latter would be "you should do what is good and persuade others to do likewise, as long as no aggression is involved - because then it is not good any more".

Only the latter approach can be said to be free from the spectre of cultural nihilism and consistent with the entirely natural conviction of the majority of people that, even if individual liberty is an objective, unconditionally inviolable end in itself, it is also a means to many other equally significant and equally objective ends in themselves. At the same time, however, unlike "thick libertarianism", the approach in question does not attempt to establish any ontologically necessary bond between individual liberty and any specific cultural values. In other words, it treats individual liberty as neither culturally laden, nor culturally hollow - and perhaps by doing so it presents it in the most constructive manner available.