Saturday, April 27, 2019

Dewolucja etatystycznej indoktrynacji i jej skutki

Używając klasycznego języka teologicznego, można powiedzieć, że władza to najgorsza forma pychy, a pycha to najgorsza forma grzechu - kwintesencja buntu wobec obiektywnej struktury rzeczywistości, w tym jej obiektywnej struktury moralnej. Tym samym zupełnie naturalnym i niezaskakującym jest nowotestamentowe stwierdzenie Szatana, iż wszystkie królestwa tego świata należą do niego. Państwo - monopolistyczny aparat zideologizowanej agresji, przemocy i grabieży - wprost urasta tu do rangi najpotężniejszego rozsadnika zorganizowanego, zinstytucjonalizowanego zła, w sposób programowy stawiającego na głowie wszystkie zasady, wartości i przymioty moralne.

Tego rodzaju zjawisko wywołuje, rzecz jasna, naturalny opór ze strony intuicji moralnych zwykłych, niezindoktrynowanych ludzi, w związku z czym kluczowe w zakresie konsolidacji wszelkiej władzy politycznej jest ich zneutralizowanie i zagłuszenie. Historycznie rzecz biorąc odbywało się to na różne sposoby. Początkowo samozwańczy władcy próbowali tworzyć wrażenie, iż są bogami, a więc istotami, których nie obowiązuje konwencjonalna moralność. W późniejszym okresie twierdzili, że nawet jeśli nie są bogami, to są wyłącznymi ziemskimi przedstawicielami bogów, a więc ludźmi dysponującymi szczególnymi przywilejami moralnymi. Po dziś dzień twierdzą oni natomiast, że nie są co prawda pomazańcami klasycznie rozumianych bogów, ale są za to wyłącznymi przedstawicielami rozmaitych świeckich bożków i mitycznych abstrakcji, takich jak "lud", "naród", "społeczeństwo", "wola powszechna", itp.

Do bałamuctwa o charakterze quasi-religijnym od pewnego momentu doszło w tym kontekście bałamuctwo o charakterze pseudonaukowym. Na tym polu można się zatem spotkać ze stwierdzeniami takimi jak te, że wyłącznie zorganizowany przymus jest w stanie doprowadzić do powstania nierywalizacyjnych i niewykluczalnych "dóbr publicznych", że wyłącznie wydatki deficytowe są w stanie stymulować "bezczynne zasoby" w warunkach recesji, że wyłącznie polityczne manipulowanie stopami procentowymi i podażą pieniądza jest w stanie zapewnić gospodarce "makroekonomiczną stabilność", itp.

Co jednak dzieje się wtedy, gdy wszystkie powyższe formy proetatystycznej propagandy stają się zbyt wyświechtane, zbyt łatwe do natychmiastowego obalenia i zbyt nieatrakcyjne w powszechnym odbiorze? Mogłoby się wydawać, że los etatyzmu jest wówczas przypieczętowany, gdyż wyczerpane zostają wówczas wszystkie sposoby zagłuszania naturalnych, zdrowych intuicji moralnych ludzkości. Jeśli jednak szerokie rzesze ludzkie zostaną w międzyczasie wystarczająco rozpieszczone powszechnym dobrobytem i wystarczająco zinfantylizowane ludyczno-życzeniowym podejściem do świata, wówczas etatystyczne bałamuctwo może pokusić się o przyjęcie jeszcze innej, bezprecedensowo zuchwałej i ostentacyjnie niedorzecznej formy - już nie quasi-religijnej i nie pseudonaukowej, ale bajkowo-magicznej, w ramach której państwo staje się czarodziejskim polem zakrzywiającym rzeczywistość, gdzie największy absurd staje się głębokim rozsądkiem i vice versa.

Sztandarowym współczesnym przykładem owego bajkowo-magicznego populizmu, łączącego w sobie najbardziej wulgarne formy populizmu quasi-religijnego i pseudonaukowego, jest tzw. współczesna teoria monetarna (MMT). Wedle owej "teorii" w obszarze etatystycznego pola zakrzywiającego rzeczywistość przestają obowiązywać nie tylko jakiekolwiek prawa ekonomii, ale nawet jakiekolwiek zdroworozsądkowe definicje - inflacyjna kreacja pieniądza staje się kreacją "usług publicznych", podatkowy zabór mienia staje się narzędziem stabilizacji cenowej, pieniądz staje się arbitralnym tworem legislacyjnym, obniżka deficytów rządowych staje się erozją prywatnych oszczędności, itp. Innymi słowy, w owym postawionym na głowie świecie niemożliwe staje się nie tylko wymienianie jakichkolwiek logicznych argumentów, ale nawet jednoznaczne i sensowne zdefiniowanie jakichkolwiek stosownych terminów - grunt, że wszystko w nim zmierza ku automatycznemu wnioskowi, że zinstytucjonalizowana agresja i grabież jest w stanie stworzyć coś z niczego, zaspokajając dowolne zachcianki klienteli danej władzy.

Z jednej strony można by uznać, że etatystyczna propaganda jest w stanie przyjmować tak groteskowe formy wyłącznie w przeddzień swojej ostatecznej kapitulacji, co byłoby wnioskiem ze wszech miar optymistycznym. Z drugiej jednak strony można przyjąć, że w społeczeństwie na tyle rozkapryszonym i zinfantylizowanym, by brać twory takie jak MMT za dobrą monetę, zadanie edukacyjne (i być może również wychowawcze) stojące przez zwolennikami ekonomicznego i moralnego zdrowego rozsądku wciąż pozostaje ogromne. Tak czy inaczej, mowa tych ostatnich tym bardziej musi dziś brzmieć: "Tak - tak, nie - nie", gdyż wytrwałe powtarzanie elementarnych prawd ma efekt wyzwalający niezależnie od rodzaju niewolniczych bałamuctw, z którymi ma się do czynienia. Prędzej czy później owe bałamuctwa się wyczerpią i ostatecznie zawalą się pod ciężarem własnej pychy, niezborności i niedorzeczności. Zza ich fasady wyłoni się zaś wtedy w pełnej okazałości realny świat, ku któremu od zawsze usiłowali kierować ludzkość przeciwnicy etatystycznej fikcji - świat, którego wielkie możliwości będzie wtedy wreszcie można w pełni wykorzystywać, mając przy tym cały czas na uwadze jego równie wielkie i nieusuwalne ograniczenia.

Wednesday, April 24, 2019

Austriacka szkoła ekonomii a "postmodernizm"

W okołometodologicznych niszach intelektualnych pojawia się od czasu do czasu pogląd, jakoby wiele istotnych teoretycznych wniosków sformułowanych przez przedstawicieli austriackiej szkoły ekonomii dawało się w naturalny sposób pogodzić z tzw. postmodernizmem. Postmodernizm - stanowisko podkreślające równoważność wszelkich subiektywnych "narracji" na temat otaczającej rzeczywistości - ma rzekomo naturalnie współbrzmieć z subiektywistyczną teorią wartości, z kluczową ekonomiczną rolą "wiedzy utajonej" powiązanej z indywidualnymi doświadczeniami poszczególnych podmiotów gospodarczych, z ostatecznie arbitralnym charakterem suwerenności konsumenckiej, itp.

Tymczasem owe pozorne punkty styczne okazują się zupełnie nieistotne w świetle zasadniczych epistemologicznych różnic między przyczynowo-realistyczną metodologią szkoły austriackiej a metodologicznym nihilizmem tzw. postmodernistów. Dla przedstawicieli ASE subiektywny charakter fundamentalnych danych ekonomicznych jest jedynie punktem wyjściowym dla logiczno-dedukcyjnego procesu, którego zwieńczeniem jest uświadomienie sobie intersubiektywnego charakteru kluczowych danych katalaktycznych - cen, płac, stóp procentowych, itd. - a więc charakteru umożliwiającego precyzyjne porównywanie indywidualnych "narracji" rynkowych i ich poddawanie rygorowi twardych ograniczeń budżetowych. Co więcej, dla przedstawicieli ASE owe subiektywne dane ekonomiczne oraz ich intersubiektywne katalaktyczne derywaty są poddane jak najbardziej obiektywnym prawom logiki działania, całkowicie niezależnym od czyichkolwiek "narracyjnych" wymysłów czy zachcianek. Innymi słowy, pod względem swoich osądów poznawczych austriacki przyczynowy realizm nie tylko nie ma nic wspólnego z tzw. postmodernizmem, ale jest wręcz jego ścisłym przeciwieństwem.

Warto nadmienić w tym kontekście, że, ściśle rzecz ujmując, podejście metodologiczne szkoły austriackiej nie ma też nic wspólnego z tzw. modernizmem, jeśli ten drugi rozumieć jako comte'owski pozytywizm, laplace'owski scjentyzm, walrasowski matematyzm czy bismarckowsko-keynesistowską inżynierię społeczną. Zamiast tego jest ono kontynuacją premodernistycznego podejścia arystotelesowsko-tomistycznego, które na bazie introspekcyjnie identyfikowalnych aksjomatów i dedukcyjnie wywodzonych z nich wniosków usiłuje uchwycić logiczną esencję poszczególnych zjawisk zachodzących w otaczającej rzeczywistości. W tym sensie jest ono spadkobiercą najstarszej i filozoficznie najdojrzalszej tradycji metodologicznej, której zawdzięczamy samo zjawisko podziału nauk i przyporządkowywania im odpowiednich źródeł wiedzy oraz narzędzi badawczych. Można tym samym powiedzieć, że jest to podejście najbliższe ponadczasowym ambicjom poznawczym poszukiwaczy prawdy i miłośników mądrości, które są diametralnie przeciwne nihilistycznemu samozadowoleniu przedstawicieli tzw. ponowoczesności. Obserwacja ta prowadzi zaś do podsumowującego wniosku, że istotnym elementem budowania w sobie prawdziwej intelektualnej dojrzałości i samoświadomości jest zachowywanie należytej ostrożności wobec fałszywych intelektualnych sojuszników.

Wednesday, April 17, 2019

Modern Civilization: Impressive, but Not Great

Modern civilization is uniquely capable of rebuilding great cathedrals, but it is uniquely incapable of building great cathedrals. It is capable of spectacular recreation, but it is spectacularly incapable of creation. It commands unprecedented resources, but it often uses them in an unprecedentedly unresourceful manner. It is remarkably long on qualitative potential, but remarkably short on qualitative achievement.

In other words, it is an all-purpose tool without a purpose: an embodiment not so much of a tragically necessary tradeoff, but of a tragically wasted opportunity. Thus, what it needs is not will, but discipline, not progress, but direction, not freedom from arbitrary discrimination, but freedom to prudent discrimination, and not unrestricted self-realization, but the unhampered pursuit of virtue.

Tuesday, April 9, 2019

"Publiczne szkolnictwo" to instytucjonalny fundament umysłowego zniewolenia

"Publiczne szkolnictwo" to instytucjonalny fundament umysłowego zniewolenia. Należy zawsze pamiętać, że stworzyć wolne społeczeństwo to nie unieszkodliwić fizycznie rządzących, ale wyzwolić mentalnie rządzonych, a to właśnie siłą narzucona "powszechna oświata" jest najskuteczniejszym narzędziem hodowania tych drugich - narzędziem, dzięki któremu "wielka fikcja, w ramach której każdy próbuje żyć kosztem wszystkich pozostałych" urasta w ich wyobraźni do rangi największej i najbardziej zasadniczej rzeczywistości.

Wolność zaczyna się od świadomości, że nie istnieje nic takiego jak prawo do rządzenia, zaś głównym, choć niepisanym celem "powszechnej oświaty" - czyli najskuteczniejszej z dotychczasowych form powszechnej propagandy - jest ową świadomość zacierać w intelektualnie kluczowym okresie ludzkiego życia i czynić to w skali totalnej.

Jedyną niezawodną w tym kontekście obroną jest wyłącznie zdrowy rozsądek, bo choć prawdziwe wykształcenie pozwala na radzenie sobie z ignoranckimi przesądami, to wyłącznie zdrowy rozsądek pozwala na radzenie sobie z wykształconymi przesądami. A to te drugie nie tylko zapewniają swoich wyznawców, że są oni wolni od przesądów, ale też, że są oni na nie odporni, co czyni z nich niewolników doskonałych - osoby przekonane, że wolność to możliwość zarządzania własną klatką.