Thursday, November 20, 2014

Instytucjonalna przemoc a infekowanie wolnością

Etatyzm swoją siłę czerpie nie tylko - albo może nawet nie przede wszystkim - z grożenia instytucjonalną przemocą, ale z korumpowania instytucjonalną przemocą, pozyskiwania jak najszerszej rzeszy klientów poprzez redystrybucję części zagrabionych wcześniej dóbr i rozdawanie przywilejów. W ten sposób etatyzm nie tylko zwraca się przeciwko społeczeństwu, ale też zwraca społeczeństwo przeciwko samemu sobie, zasadniczo osłabiając jego możliwości obronne. Społeczeństwo dotknięte chorobą etatyzmu to nie tylko społeczeństwo zaszczute instytucjonalną przemocą, ale też społeczeństwo zainfekowane instytucjonalną przemocą - społeczeństwo, które nie zwróci się przeciwko instytucjonalnej przemocy, gdyż jego poszczególne segmenty żyją dzięki niej swoim wzajemnym kosztem. Innymi słowy, etatyzm służy nie tylko tym, dla których siłowa kontrola nad innymi jest celem samym w sobie, ale też tym, dla których jest ona przede wszystkim środkiem do pozyskiwania dóbr, których nie potrafiliby oni pozyskać w jakikolwiek inny sposób.

Dlatego - analogicznie - warunkiem koniecznym skutecznego poszerzania obszaru wolności własnego działania jest "infekowanie" wolnością tych, którzy - korzystając z etatystycznego systemu redystrybucyjnego - nie uważają jej za pożądany cel sam w sobie. Innymi słowy, rzecz nie tylko w budowaniu coraz większego wpływu frontu pryncypialnych wolnościowców, ale też w skutecznym przekonywaniu tych, którzy pryncypialnymi wolnościowcami nie są, że powszechny szacunek dla wolności działania generuje na tyle silne pozytywne efekty zewnętrzne, iż są one w stanie przeważyć nad wszelkimi korzyściami materialnymi, jakie można uzyskać stając się klientem etatyzmu. Wykazywanie, że życie kosztem drugiego się nie opłaca, jest prawdopodobnie jedynym dobrze rokującym sposobem na wyleczenie z etatystycznej choroby tych, którym uniemożliwia ona uświadomienie sobie, że życie kosztem drugiego jest niemoralne i degradujące. Być może jest to kolejna ilustracja tego, że względy utylitarne i deontologiczne mogą uzupełniać się w harmonijny i spójny sposób, zwłaszcza w zakresie działań na rzecz wolności.

Wednesday, November 12, 2014

Libertarianizm a moralne dwójmyślenie

Z moralnego punktu widzenia libertarianizm głosi zasady, które dla większości są zupełnie prozaiczne i oczywiste: każdy jest wyłącznym właścicielem swojego ciała i umysłu, jak również owoców ich pracy, i w związku z tym bezwarunkowo niemoralna jest inicjacja agresji naruszająca nietykalność cielesną lub własność drugiego. Jednocześnie z politycznego punktu widzenia zasady te z prozaicznych i oczywistych stają się w opinii większości zasadami radykalnymi i rewolucyjnymi, gdyż głoszą one bezwarunkową niemoralność (a tym samym stosowność eliminacji) wszelkiej polityki, która z definicji oparta jest na wykorzystywaniu zinstytucjonalizowanej przemocy do kontrolowania poczynań pokojowo nastawionych jednostek.

Z uwagi na tak zasadniczy konflikt pomiędzy tymi dwoma punktami widzenia rodzi się tu naturalne pytanie: czy błędna jest zdroworozsądkowa moralność, czy też błędna jest powszechna moralna akceptacja dla polityki w najrozmaitszych jej przejawach, takich jak podatki, regulacje handlowe, paternalistyczne nakazy i zakazy, "sprawiedliwe wojny", itp.? Jako że niemożliwe jest wyobrażenie sobie choćby minimalnego rozwoju cywilizacyjnego przy braku poszanowania dla opisanych wyżej zasad zdroworozsądkowej moralności, bardziej przekonująca wydaje się odpowiedź, że pewnego rodzaju fundamentalnym błędem moralnym jest akceptacja dla tego, co zostało wyżej opisane jako polityczny punkt widzenia. Nie jest jednocześnie trudna odpowiedź na pytanie, jak błąd tak fundamentalny mógł stać się błędem tak dojmująco powszechnym - zjawiska takie jak syndrom sztokholmski i libido dominandi, jak również rezultaty eksperymentów takich, jak te przeprowadzone przez Milgrama i Zimbardo, pozwalają wyjaśnić łatwość, z jaką można popaść w permanentny stan moralnego dwójmyślenia.

Powyższe obserwacje pozwalają wysnuć wniosek, że libertarianizm jest w istocie niczym innym, jak elementarną konsekwentnością w zakresie stosowania zasad zdroworozsądkowej moralności, a tym samym zasadniczym wyzwaniem rzuconym moralnemu dwójmyśleniu, którego ostateczną kulminacją jest odruchowa akceptacja dla "politycznego punktu widzenia". Wniosek ten daje pewne wyobrażenie na temat zarówno tego, jak fundamentalna jest rola libertarianizmu w zakresie kierowania wnioskowania moralnego na logicznie spójne i psychologicznie zdrowe tory, jak i tego, jak ogromnie trudne jest związane z tym edukacyjne wyzwanie. Biorąc pod uwagę, że pokonywanie największych wyzwań wiąże się na ogół z największymi korzyściami, powyższa obserwacja nie powinna dziwić, ale mimo to może skłaniać do pewnych praktycznych refleksji.

Sunday, November 2, 2014

O prawach własności w sytuacjach granicznych

Słyszy się czasem stwierdzenie, jakoby libertariańska koncepcja praw własności i związany z nią wymóg ich bezwarunkowego poszanowania były zbyt restrykcyjne, nie biorące pod uwagę tzw. sytuacji granicznych, w których drobne im uchybienie jest w stanie doprowadzić do skutecznej ochrony szeregu podstawowych wartości, takich jak chociażby ludzkie życie.

Sztandarowym przywoływanym w tym kontekście przykładem jest scenariusz, w ramach którego zagubiona od dłuższego czasu w lesie i umierająca z głodu osoba natyka się na prywatną leśną posesję (na obszarze której nie ma w danej chwili właściciela), włamuje się na nią i konsumuje pewną część przechowywanych na niej zapasów żywnościowych. Materialne straty, jakie ponosi z tego tytułu właściciel, są niewielkie, natomiast włamywacz (który, działając w stanie "wyższej konieczności", nie był powodowany przez jakiekolwiek kryminalne intencje) ocala to, co dla niego najcenniejsze - własne życie. Czy i w tego rodzaju przypadkach można domagać się bezwzględnej nienaruszalności praw własności prywatnej?

Owszem, można. Nie oznacza to jednak skazania nieszczęsnego włamywacza na śmierć głodową. Oznacza to natomiast, że włamywacz musi mieć świadomość, że - niezależnie od okoliczności, w jakich działa - naruszając prawa własności, popełnia on przestępstwo i bierze na siebie ryzyko poniesienia związanej z nim kary restytucyjnej. Mowa tu o ryzyku, a nie konieczności poniesienia kary, gdyż okoliczności łagodzące typowe dla sytuacji granicznych mogą sprawić, że właściciel zdecyduje się na ułaskawienie włamywacza, a tym samym de facto zdjęcie z niego statusu przestępcy. Jeśli nie zdecyduje się on na to z własnej inicjatywy, to może go do tego skłonić np. groźba ostracyzmu ze strony lokalnej społeczności, która może domagać się od niego podobnego aktu humanitaryzmu. Jeśli nie przekona go i to, to lokalna (albo nawet ponadlokalna) społeczność może w ramach własnej humanitarnej inicjatywy zdecydować się na urządzenie zbiórki na pokrycie strat poniesionych przez właściciela, tym samym de facto zwalniając włamywacza z konieczności poniesienia kary restytucyjnej. Podobnych możliwości, podyktowanych okolicznościami łagodzącymi sytuacji granicznych, jest wiele, i libertariańska koncepcja praw własności w pełni bierze je pod uwagę.

Jeśli nie dojdzie jednak do realizacji którejkolwiek z nich - innymi słowy, jeśli nikt z wiedzących o sytuacji włamywacza i okolicznościach, w jakich zmuszony był on działać, nie zdecyduje się na udzielenie mu pomocy - to będzie to świadczyło o tym, że na mocy konsensusu społecznego zasługuje on na poniesienie kary. Niezgoda libertarian na dekryminalizację naruszeń praw własności nawet w sytuacjach granicznych ma na celu podkreślenie, że naruszający je musi liczyć się z podobnym ryzykiem, jakkolwiek niewielkie mogłoby ono być, gdyż tego wymaga szacunek dla praw i reguł pokojowego międzyludzkiego współżycia oraz dla cywilizacji dobrobytu, która może być zbudowana wyłącznie na ich fundamencie.