Saturday, January 23, 2016

Randyzm, czyli oryginalna filozoficzna prowokacja

Jeszcze jeden prztyczek pod adresem randyzmu: jest to filozofia, której oryginalność bierze się w przeważającym stopniu z formy, a nie treści. U jej podstaw leży przemyślany trik marketingowy: na bazie prowokacyjnie kontrowersyjnego hasła przewodniego - "altruizm to źródło wszelkiego zła, egoizm to źródło wszelkiego dobra" - zbudowana jest filozofia nie zdająca się aż tak różnić na poziomie wniosków od XIX-wiecznego amerykańskiego indywidualizmu czy nawet (pomijając warstwę duchową) purytańskiego kapitalizmu. Innymi słowy, coś, co na poziomie sloganów promocyjnych wydaje się być ostentacyjnie samozadowolonym romantycznym makiawelizmem, okazuje się w ostatecznym rozrachunku kolejną iteracją klasycznego liberalizmu przystrojonego paroma egzotycznymi ozdobnikami.

Pojęciem najbardziej symptomatycznym jest tu randowski "racjonalny interes własny", termin-wytrych, który niszczy wspomniane wyżej makiaweliczne pierwsze wrażenie, każąc godzić dążenie do zaspokojenia interesu własnego z traktowaniem innych jako cele same w sobie, z wynoszeniem uczciwego handlu ponad pałacowe intrygi, i z innymi "altruistycznymi" w powszechnym odbiorze przekonaniami. I wtedy okazuje się, że na poziomie wniosków mamy tu do czynienia z czymś, o czym już dawno temu w dużo terminologicznie spójniejszy i filozoficznie bardziej kompetentny sposób pisali Bastiat w "Harmoniach ekonomicznych", Smith w "Teorii uczuć moralnych" czy Arystoteles w "Etyce nikomachejskiej". Przy czym trzeba uczciwie przyznać, że żaden z nich nie miał porównywalnego zmysłu marketingowego ani skłonności do socrealistycznego monumentalizmu.

PS. Tego rodzaju krytyczne prztyczki wymierza się głównie zjawiskom ideowym, którym skądinąd życzy się dobrze (oczywiście w rozsądnych granicach), które skądinąd szanuje się za pewne osiągnięcia (choćby marketingowe właśnie) i których zwiększoną popularnością chętnie zastąpiło by się popularność większości "filozofii" dominujących obecnie zarówno w tzw. "kulturze masowej", jak i w tzw. "naukach społecznych". Stąd liczę - jak zawsze, kiedy piszę cokolwiek na ten konkretny temat - że trafię tu głównie do refleksyjnych, a nie do obrażalskich.

1 comment:

  1. Nawet jeśli trafisz, to co niby ma w tym tekście skłonić do refleksji?

    ReplyDelete