Sunday, April 10, 2022

Między młotem barbarii a kowadłem dekadencji

W miarę upływu czasu coraz bardziej można docenić unikatowy charakter naszej części świata. Z jednej strony słuszną odrazę budzi w jej mieszkańcach dzika mentalność każdej "wschodniej fali" - co nie powinno w najmniejszym stopniu dziwić, biorąc pod uwagę, iż na przestrzeni dziejów trzy wielkie "wschodnie fale" rozbiły się o tutejsze "przedmurze". Z drugiej jednak strony równie słuszną odrazę budzi wciąż w tutejszym społeczeństwie straszna duchowa cena, jaką tzw. Zachód (rozumiany w sensie czysto geograficznym, nie cywilizacyjnym) zapłacił za swój tymczasowy materialny dobrobyt i doczesny pokój, konsekwentnie dając się infekować trucizną Gramsciego, Kinseya i Alinsky'ego, czego skutkiem jest obecny stan rzeczy, w którym większości tamtejszych wpływowych decydentów i "edukatorów" należałby się kamień młyński u szyi i dno morza.

Tymczasem tutaj - mimo oczywistych i momentami mocno uciążliwych zjawisk, takich jak chroniczny bałagan prawny, napór drobnej kleptokracji i długa tradycja ogólnego nieprofesjonalizmu - wciąż można funkcjonować w poczuciu, że jest się otoczonym względną normalnością i zdroworozsądkowością, która, choć nie zasługuje na aureolę, nie woła też regularnie o pomstę do nieba. Potwierdził to również ostatni samarytański zryw - bardziej żywiołowy niż przemyślany, ale szczery w swojej spontaniczności i bezinteresownie serdeczny.

Czy rzeczona sytuacja jest w większej mierze pochodną mimowolnych doświadczeń historycznych, czy dobrowolnego i konsekwentnego zaangażowania na rzecz określonych wartości, to kwestia niemal nieskończenie pojemna i w tym miejscu nierozstrzygalna. Tak czy inaczej, warto zdać sobie sprawę z autentycznej unikatowości miejsca, które od stuleci hartowało się między młotem ustawicznej barbarii a kowadłem nad wyraz częstej dekadencji, docenić względnie bardzo dobry rezultat powyższego procesu i bez jakichkolwiek kompleksów kultywować jego oryginalny charakter. Zwłaszcza, że coraz bardziej wygląda na to, iż na ostatecznym placu boju może się on ostać jako jeden z nielicznych - nawet jeśli nie "wielki", to przynajmniej nie całkiem skarlały.

1 comment:

  1. "rozumiany w sensie czysto geograficznym, nie cywilizacyjnym" Bo sensu cywilizacyjny "Zachodu" to wielkie nie-wiadomo-co.
    "konsekwentnie dając się infekować trucizną Gramsciego, Kinseya i Alinsky'ego" Nie znam się na Alinskym, ale doszukiwanie się cech wspólnych między Kinseym (jak to odmienić? w rozmowie powiedziałbym Kimzi - Kimzim i właśnie to próbowałem zapisać) a Gramscim wydaje mi się smutnym objawem myślenia spiskowego.

    ReplyDelete