Saturday, January 22, 2022

O zasadniczym znaczeniu walki z infantylizmem

Infantylizm to wspólny mianownik sanitaryzmu (kultu histerycznego strachu), ekologizmu (mizantropicznego rozczulania się nad przyrodą), technokratyzmu (rezygnowania z fizycznej rzeczywistości na rzecz wirtualnej nierzeczywistości) i neomarksizmu (pieniactwa opartego na wymyślonych tożsamościach). Nie ma on nic wspólnego z wrażliwością, czułością czy duchowym dziecięctwem, za to ma aż nadto wiele wspólnego z intelektualną miałkością, emocjonalną niedojrzałością, kulturową nonszalancją i roszczeniowym samozadowoleniem.

Jest to więc bardzo szkodliwe zjawisko, któremu należy dawać stanowczy i bezwzględny odpór. Dzięki temu można przeciwstawić się za jednym zamachem większości najbardziej ogłupiających, demoralizujących i degradujących procesów, jakim jest obecnie poddawana ludzkość. W warstwie pozytywnej można zaś w ten sposób nie tylko skutecznie zabezpieczyć indywidualną wolność i godność, ale też użyć ich w celach licujących z nieskończoną wartością owych atrybutów. Atrybutom tym służy bowiem dziecięca szczerość, ufność i prostota, ale niewiele rzeczy poniża je tak bardzo, jak ich bałamutne atrapy: infantylna bezceremonialność, naiwność i dezynwoltura.

1 comment:

  1. Walka z niezidentyfikowanym przeciwnikiem musi być ciężka. Gdybym np. nie wiedział, co próbuje Pan wskazać słowem "sanitaryzm", pomyślałbym, że czegoś takiego nie ma, bo ludzie nie czczą uczucia strachu. Rozumiem jednak, że chodzi Panu o obostrzenia, które w Polsce i tak są mniejsze niż chcieliby tego eksperci (ludzie, których w naszej kulturze uważamy za ekspertów ze względu na ich znajomość stosownych dziedzin nauki; akceptuję fakt, że w pewnych kulturach ekspertami są np. szamani). Również definicja "ekologizmu" wydaje mi się wybrakowana, dopóki nie ma kryterium mizantropii. Czy mizantropią możemy nazwać np. stwierdzenie, że zasoby Ziemii są ograniczone, więc nie wytrzyma ona systemu nastawionego na nieograniczoną ekspansję? "Technokratyzm" wydaje się dziełem tych procesów społecznych, które pospolicie nazywa się "rynkowymi" i które zwykle są chwalone przez ludzi o podobnym do Pańskiego światopoglądzie (chyba że akurat dostaną bana na Twarzoksiążce jak p. Dziambor, który ogłosił, że prawo własności to totalitaryzm). Wreszcie "neomarksizmem" nazwał Pan identity politics. To pomyłka.
    Drugi akapit też nie zawiera najważniejszego: praktycznych wytycznych, jak chce Pan z infantylizmem walczyć. Bez tego w zasadzie nie ma tu treści.

    ReplyDelete