144-te urodziny obchodziłby dziś Ludwig von Mises, najwybitniejszy ekonomista w historii. Warto wspomnieć przy tej okazji zwłaszcza o tym, że te wszystkie cechy jego dorobku i światopoglądu, które miałki krytyk mógłby uznać za ideowe niespójności czy osobowościowe sprzeczności, były w istocie doskonale dopełniającymi się elementami jego intelektualnej i moralnej orientacji.
Otóż Ludwig von Mises był jednocześnie bezkompromisowym liberałem w klasycznym stylu i niezłomnym arystokratą ducha, świetnie rozumiejącym, że wolność może być trwałym osiągnięciem wyłącznie w społeczeństwie jednostek aspirujących do charakterologicznej wybitności.
Był też jednocześnie bezkompromisowym zwolennikiem swobodnej konkurencji i orędownikiem ponadczasowych, obiektywnych standardów kulturowych, pojmującym w pełni, że prawdziwa cywilizacyjna jakość może być udziałem mas tylko wtedy, gdy masy zdobędą się na jej dobrowolny wybór i okażą wolę jej sumiennego kultywowania.
Był wreszcie jednoczesnym propagatorem materialno-technologicznego postępu i konsekwentnym nauczycielem prawdy, że do owego postępu nie wiodą żadne drogi na skróty - czyli prawdy, że jego trwanie musi być okupione w każdym pokoleniu cnotami roztropności, pracowitości i wstrzemięźliwości (a więc tym wszystkim, co zawiera się w pojęciu "niskiej preferencji czasowej") oraz nacechowane głębokim rozumieniem żelaznych praw ekonomii opisujących zarówno przyrodzony potencjał, jak i nieusuwalne ograniczenia zawarte w logice ludzkiego działania.
Podsumowując, Ludwig von Mises był wzorcowym wyrazicielem świadomości, że liberalizm nie ma nic wspólnego ze sloganami z gatunku "róbta, co chceta", zaś ład i porządek nie mają nic wspólnego z biurokratycznymi rojeniami o "planach gospodarczych", "politykach historycznych" czy "narodowych programach edukacyjnych". Innymi słowy, był on modelowym rzecznikiem tych kluczowych prawd, które już w jego czasach przyswoili sobie bardzo nieliczni, a które dziś jeszcze bardziej nieliczni są w stanie pojąć choćby jedynie na poziomie znaczeniowym.
Stąd upamiętnianie urodzin tego wyjątkowego myśliciela jest z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej pożądane - już choćby po to, by podkreślić, że autentyczna intelektualna wielkość wyrasta wyłącznie na gruncie moralnej bezkompromisowości, jaka zawiera się w wergiliuszowskiej frazie obranej sobie przez wzmiankowaną postać za życiowe motto: "nie poddawaj się złu, lecz występuj przeciw niemu coraz odważniej".
Monday, September 29, 2025
Saturday, September 27, 2025
Moralna oczywistość vs. niewolnicza propaganda
Jeśli jedna pasożytnicza mafia ma ochotę zacząć się mordować z inną pasożytniczą mafią, debatując w tym kontekście o przywracaniu rzeźnego niewolnictwa, to naturalnym prawem, a w zasadzie i niepisanym obowiązkiem każdego człowieka dobrej woli jest tym większe dbanie o swoją osobistą wolność, prywatną własność i niezbywalną godność, a więc dbanie o to, żeby nie zostać choćby w najmniejszym stopniu wplątanym w jakiekolwiek mafijne przepychanki, a także zabieganie o to, żeby w jak największym stopniu neutralizować niewolniczą propagandę wszelkich mafii.
Jeśli istnieją na tym świecie moralne oczywistości - a jest ich w istocie całkiem sporo, np. „nie morduj”, „nie kradnij” i „nie pożądaj cudzego” - wówczas powyższe stwierdzenie jest moralną oczywistością par excellence, której wystarczająco szerokie uznanie jest w stanie natychmiastowo rozbroić wszystkie mafie tego świata, w tym te najliczniejsze, najzasobniejsze i propagandowo najbezczelniejsze. Nie pozostaje więc nic innego, jak tylko głosić ową oczywistość wszem i wobec - tak często, tak otwarcie i tak jednoznacznie, jak tylko będzie potrzeba.
Jeśli istnieją na tym świecie moralne oczywistości - a jest ich w istocie całkiem sporo, np. „nie morduj”, „nie kradnij” i „nie pożądaj cudzego” - wówczas powyższe stwierdzenie jest moralną oczywistością par excellence, której wystarczająco szerokie uznanie jest w stanie natychmiastowo rozbroić wszystkie mafie tego świata, w tym te najliczniejsze, najzasobniejsze i propagandowo najbezczelniejsze. Nie pozostaje więc nic innego, jak tylko głosić ową oczywistość wszem i wobec - tak często, tak otwarcie i tak jednoznacznie, jak tylko będzie potrzeba.
Saturday, September 20, 2025
Trzej wrogowie prawdy: kłamstwo, bełkot i tandeta
Od jawnego kłamstwa, które otwarcie pozycjonuje się w opozycji do prawdy, gorszy jest bełkot, który neguje kategorie prawdy i fałszu, zaś od bełkotu gorsza jest tandeta, która sprowadza prawdę do zbioru miałkich banałów. Stąd wyjątkowo niebezpieczna sekwencja zdarzeń przedstawia się tak, że ludzkość przerażona zuchwałymi kłamstwami ucieka od prawdy w objęcia bełkotu, zaś ludzkość znużona bełkotem powraca nie do prawdy, ale do jej tandetnego pozoru.
Okazuje się zatem, że prawda ma co najmniej trzech zasadniczych wrogów - nie tylko kłamstwo, ale też jego bardziej tchórzliwe i oślizłe odmiany, czyli bełkot i tandetę. To z kolei prowadzi do wniosku, że prawdę należy rozpoznawać po tym, że jest pokorna, stanowcza i wymagająca. Pokorna - bo w przeciwieństwie do kłamstwa nie mami żadnymi "ziemskimi rajami"; stanowcza - bo w przeciwieństwie do bełkotu nie sugeruje, że zamiast wielkiego "ziemskiego raju" każdy może sobie stworzyć swój własny "ziemski raik"; i wymagająca - bo w przeciwieństwie do tandety nie głosi, że dostanie się do "nieziemskiego" raju nie domaga się nieziemskiego wysiłku.
Nie są to, rzecz jasna, kryteria wystarczające, a jedynie konieczne - niemniej w świecie tak szczelnie wypełnionym natłokiem tego wszystkiego, co prawdą nie jest, są to jednakowoż kryteria nad wyraz użyteczne. Jeśli więc stosuje się je wytrwale i sumiennie, wówczas można mieć w pełni uzasadnioną nadzieję, że prawda - zgodnie ze swą naturą - wyzwoli jej uczciwego poszukiwacza od wszelkich pozostałych wątpliwości co do jej ogólnej tożsamości oraz szczególnej obecności w różnych konkretnych przypadkach.
Okazuje się zatem, że prawda ma co najmniej trzech zasadniczych wrogów - nie tylko kłamstwo, ale też jego bardziej tchórzliwe i oślizłe odmiany, czyli bełkot i tandetę. To z kolei prowadzi do wniosku, że prawdę należy rozpoznawać po tym, że jest pokorna, stanowcza i wymagająca. Pokorna - bo w przeciwieństwie do kłamstwa nie mami żadnymi "ziemskimi rajami"; stanowcza - bo w przeciwieństwie do bełkotu nie sugeruje, że zamiast wielkiego "ziemskiego raju" każdy może sobie stworzyć swój własny "ziemski raik"; i wymagająca - bo w przeciwieństwie do tandety nie głosi, że dostanie się do "nieziemskiego" raju nie domaga się nieziemskiego wysiłku.
Nie są to, rzecz jasna, kryteria wystarczające, a jedynie konieczne - niemniej w świecie tak szczelnie wypełnionym natłokiem tego wszystkiego, co prawdą nie jest, są to jednakowoż kryteria nad wyraz użyteczne. Jeśli więc stosuje się je wytrwale i sumiennie, wówczas można mieć w pełni uzasadnioną nadzieję, że prawda - zgodnie ze swą naturą - wyzwoli jej uczciwego poszukiwacza od wszelkich pozostałych wątpliwości co do jej ogólnej tożsamości oraz szczególnej obecności w różnych konkretnych przypadkach.
Tuesday, September 16, 2025
Dwa oblicza kabały jako "dialektyczna" droga do ostatecznego pseudomesjańskiego zwiedzenia
Kabała, czyli talmudyczny pseudomistycyzm, głosi, że istnieją dwa sposoby wprowadzenia świata w "erę mesjańską": jednym z nich jest doprowadzenie do zaistnienia pokolenia, które osiągnęło szczególny poziom duchowej szlachetności, a drugim doprowadzenie do zaistnienia pokolenia, które stoczyło się do poziomu wyjątkowej duchowej niegodziwości.
Na dzień dzisiejszy jest już tezą zupełnie niekontrowersyjną, że w najbardziej wpływowych kręgach tego świata - w tym tych o charakterze politycznym, finansowym, medialnym oraz kulturotwórczym - jest nadzwyczaj dużo osób wyznających którąś z odmian światopoglądu kabalistycznego, co znakomicie opisuje obecną, gwałtownie przyspieszającą dynamikę zdarzeń zachodzących w świecie, a także główne linie zachodzących w nim konfliktów (oraz pseudokonfliktów).
Otóż jedno ze stronnictw wywodzących się z owych wyjątkowo wpływowych kręgów - nazwijmy je umownie grupą BB - obrało demoralizacyjną drogę do "ery mesjańskiej", używając swojej potęgi polityczno-medialno-finansowej do konsekwentnego promowania wszelkiego rodzaju dysfunkcjonalnych zachowań, patologicznych skłonności, samobójczych przekonań i konfliktogennych "rozwiązań" instytucjonalnych, takich jak maltuzjański ekologizm, neomarksistowska "polityka tożsamości", odgórnie narzucany "multikulturalizm" czy uniwersalizacja pasożytnictwa w postaci tzw. państwa opiekuńczego.
Do niedawna była to grupa dominująca w świecie - zwłaszcza w tzw. świecie zachodnim - niemniej ostatnimi czasy stała się ona zakładniczką własnego sukcesu, doprowadzając podległe sobie społeczeństwa do takiej patologizacji i dysfunkcjonalizacji, że w odpowiedzi ukształtował się masowy i w znacznej mierze spontaniczny ruch oporu wobec tak opłakanego stanu rzeczy. Ów stan rzeczy postanowiło wówczas zagospodarować drugie dominujące kabalistyczne stronnictwo, chronologicznie młodsze, prężniejsze i deklaratywnie bardziej egalitarne od ostentacyjnie "elitarystycznej" grupy BB - nazwijmy ową frakcję grupą CL.
Otóż grupa CL uznała, że, o ile metoda wichrzycielsko-nihilistyczna może być użyteczna do pewnego etapu, o tyle ostateczny krok na drodze do "ery mesjańskiej" może zostać uczyniony wyłącznie dzięki globalnemu wdrożeniu metody triumfalistyczno-odnowicielskiej. Stąd polityczni i medialni mianowańcy grupy CL uwielbiają kreować się na "reakcyjnych" trybunów ludowych, oferujących spanikowanym masom społecznym pozorne remedium w postaci zgrzebnej mieszaniny politycznego trybalizmu, gospodarczego protekcjonizmu i napuszonego militaryzmu.
W kontrze do rewolucyjnego nihilizmu serwują więc oni swoim stronnikom nie ponadczasowe połączenie platońsko-arystotelesowskiego stosunku wobec prawdy, rzymsko-scholastycznego stosunku wobec prawa i mojżeszowo-chrześcijańskiego stosunku wobec spraw ostatecznych, ale pseudopogański ersatz posiłkujący się powyższymi elementami w sposób czysto nominalny, koniunkturalny i karykaturalny (w co bardziej wtajemniczonych kręgach jest on często nazywany "noahidyzmem").
Trzeba przy tym bezustannie pamiętać, że mamy tu do czynienia z dwoma metodami zmierzającymi w ostatecznym rachunku do wspólnego celu, jakim ma być doprowadzenie do publicznego objawienia się "mesjasza" zdolnego do przekazania kabalistom trwałej władzy nad światem, w wymiarze zarówno fizycznym, jak i duchowym. Stąd nie powinno zaskakiwać, że pewne zachodzące obecnie procesy wykazują aż nadto wyraziście komplementarność owych metod, traktowanych jako teza i antyteza, których wspólne wdrożenie ma zaowocować powstaniem "mesjańskiej" syntezy.
Najbardziej charakterystyczna jest w tym kontekście bieżąca sytuacja na Bliskim Wschodzie, a zwłaszcza w Gazie, gdzie z jednej strony nagminnie dochodzi do gorsząco niegodziwych i niehumanitarnych działań, a z drugiej strony owe działania obliczone są na ostateczne "oczyszczenie" i "uświęcenie" Ziemi Świętej, których kulminacją ma być budowa Trzeciej Świątyni, czyli siedziby głównej kabalistycznego "mesjasza" i polityczno-duchowego centrum jego globalnego panowania.
Na koniec wypada więc jedynie podkreślić, że demoralizacyjna agenda grupy BB i pseudoodnowicielska agenda grupy CL to dwie strony tego samego fałszywego medalu, dwa manowce ukierunkowane na uczynienie ziemi przedsionkiem piekła, a następnie złożenie zdesperowanej ludzkości bałamutnej obietnicy wprowadzenia jej do ziemskiego raju w atmosferze kuglarskich znaków i fałszywych cudów (niewykluczone, że ściśle powiązanych z mamidłami takimi jak "ogólna sztuczna inteligencja" czy "inteligencja pozaziemska").
Innymi słowy, obie te agendy stanowią ścisłe zaprzeczenie Drogi przez duże "D", Prawdy przez duże "P" i Życia przez duże "Ż", co już samo w sobie powinno być zarówno wystarczającym ostrzeżeniem przed jakimkolwiek uleganiem ich wpływom, jak i niezawodnym drogowskazem w zakresie stawiania im oporu. Więcej wiedzieć w tym temacie nie trzeba - ale też nie wypada wiedzieć w nim mniej, jeśli nie chce się narazić na nieodwracalną stratę wszystkiego, co ma nieskończoną i ponadczasową wartość.
Na dzień dzisiejszy jest już tezą zupełnie niekontrowersyjną, że w najbardziej wpływowych kręgach tego świata - w tym tych o charakterze politycznym, finansowym, medialnym oraz kulturotwórczym - jest nadzwyczaj dużo osób wyznających którąś z odmian światopoglądu kabalistycznego, co znakomicie opisuje obecną, gwałtownie przyspieszającą dynamikę zdarzeń zachodzących w świecie, a także główne linie zachodzących w nim konfliktów (oraz pseudokonfliktów).
Otóż jedno ze stronnictw wywodzących się z owych wyjątkowo wpływowych kręgów - nazwijmy je umownie grupą BB - obrało demoralizacyjną drogę do "ery mesjańskiej", używając swojej potęgi polityczno-medialno-finansowej do konsekwentnego promowania wszelkiego rodzaju dysfunkcjonalnych zachowań, patologicznych skłonności, samobójczych przekonań i konfliktogennych "rozwiązań" instytucjonalnych, takich jak maltuzjański ekologizm, neomarksistowska "polityka tożsamości", odgórnie narzucany "multikulturalizm" czy uniwersalizacja pasożytnictwa w postaci tzw. państwa opiekuńczego.
Do niedawna była to grupa dominująca w świecie - zwłaszcza w tzw. świecie zachodnim - niemniej ostatnimi czasy stała się ona zakładniczką własnego sukcesu, doprowadzając podległe sobie społeczeństwa do takiej patologizacji i dysfunkcjonalizacji, że w odpowiedzi ukształtował się masowy i w znacznej mierze spontaniczny ruch oporu wobec tak opłakanego stanu rzeczy. Ów stan rzeczy postanowiło wówczas zagospodarować drugie dominujące kabalistyczne stronnictwo, chronologicznie młodsze, prężniejsze i deklaratywnie bardziej egalitarne od ostentacyjnie "elitarystycznej" grupy BB - nazwijmy ową frakcję grupą CL.
Otóż grupa CL uznała, że, o ile metoda wichrzycielsko-nihilistyczna może być użyteczna do pewnego etapu, o tyle ostateczny krok na drodze do "ery mesjańskiej" może zostać uczyniony wyłącznie dzięki globalnemu wdrożeniu metody triumfalistyczno-odnowicielskiej. Stąd polityczni i medialni mianowańcy grupy CL uwielbiają kreować się na "reakcyjnych" trybunów ludowych, oferujących spanikowanym masom społecznym pozorne remedium w postaci zgrzebnej mieszaniny politycznego trybalizmu, gospodarczego protekcjonizmu i napuszonego militaryzmu.
W kontrze do rewolucyjnego nihilizmu serwują więc oni swoim stronnikom nie ponadczasowe połączenie platońsko-arystotelesowskiego stosunku wobec prawdy, rzymsko-scholastycznego stosunku wobec prawa i mojżeszowo-chrześcijańskiego stosunku wobec spraw ostatecznych, ale pseudopogański ersatz posiłkujący się powyższymi elementami w sposób czysto nominalny, koniunkturalny i karykaturalny (w co bardziej wtajemniczonych kręgach jest on często nazywany "noahidyzmem").
Trzeba przy tym bezustannie pamiętać, że mamy tu do czynienia z dwoma metodami zmierzającymi w ostatecznym rachunku do wspólnego celu, jakim ma być doprowadzenie do publicznego objawienia się "mesjasza" zdolnego do przekazania kabalistom trwałej władzy nad światem, w wymiarze zarówno fizycznym, jak i duchowym. Stąd nie powinno zaskakiwać, że pewne zachodzące obecnie procesy wykazują aż nadto wyraziście komplementarność owych metod, traktowanych jako teza i antyteza, których wspólne wdrożenie ma zaowocować powstaniem "mesjańskiej" syntezy.
Najbardziej charakterystyczna jest w tym kontekście bieżąca sytuacja na Bliskim Wschodzie, a zwłaszcza w Gazie, gdzie z jednej strony nagminnie dochodzi do gorsząco niegodziwych i niehumanitarnych działań, a z drugiej strony owe działania obliczone są na ostateczne "oczyszczenie" i "uświęcenie" Ziemi Świętej, których kulminacją ma być budowa Trzeciej Świątyni, czyli siedziby głównej kabalistycznego "mesjasza" i polityczno-duchowego centrum jego globalnego panowania.
Na koniec wypada więc jedynie podkreślić, że demoralizacyjna agenda grupy BB i pseudoodnowicielska agenda grupy CL to dwie strony tego samego fałszywego medalu, dwa manowce ukierunkowane na uczynienie ziemi przedsionkiem piekła, a następnie złożenie zdesperowanej ludzkości bałamutnej obietnicy wprowadzenia jej do ziemskiego raju w atmosferze kuglarskich znaków i fałszywych cudów (niewykluczone, że ściśle powiązanych z mamidłami takimi jak "ogólna sztuczna inteligencja" czy "inteligencja pozaziemska").
Innymi słowy, obie te agendy stanowią ścisłe zaprzeczenie Drogi przez duże "D", Prawdy przez duże "P" i Życia przez duże "Ż", co już samo w sobie powinno być zarówno wystarczającym ostrzeżeniem przed jakimkolwiek uleganiem ich wpływom, jak i niezawodnym drogowskazem w zakresie stawiania im oporu. Więcej wiedzieć w tym temacie nie trzeba - ale też nie wypada wiedzieć w nim mniej, jeśli nie chce się narazić na nieodwracalną stratę wszystkiego, co ma nieskończoną i ponadczasową wartość.
Thursday, September 11, 2025
Globalna wojna ludzkości przeciwko samej sobie i jedyna Droga do pewnego zwycięstwa na niej
Globalna wojna, która toczy się we wszystkich skalach równocześnie i która mnoży w nieskończoność swoje fronty - tak że na przestrzeni jednego czy dwóch dni mieści w sobie zdarzenia takie jak eskalacyjny atak dronów w Środkowo-Wschodniej Europie, wyrachowane morzenie głodem w jednym kraju Bliskiego Wschodu i jednoczesny bezprecedensowy atak bombowy na kolejny kraj Bliskiego Wschodu oraz rasistowski mord w wykonaniu nożownika i idący zaraz w ślad za nim polityczny mord przy użyciu broni palnej w USA - to nie wojna polityczna ani ekonomiczna, tylko duchowa.
Innymi słowy, jest to wojna ludzkości przeciwko samej sobie, świadcząca o jej terminalnej duchowej chorobie, rozwijającej się w przyspieszonym tempie na podatnym gruncie kompletnej aksjologicznej pustyni. Jest to zatem wojna, którą z konieczności przegrają wszelkie polityczne stronnictwa, gospodarcze grupy interesu i domorośli Herostratesowie, zaś wygrają ją wyłącznie jednostki trzymające się wytrwale do samego końca Prawdy, Drogi i Życia, która nie ma absolutnie nic wspólnego z gwałtownie przemijającymi i coraz wyraźniej iluzorycznymi „dobrami tego świata”.
Nigdy nie było inaczej - ale pozostaje zachować nadzieję, że zwłaszcza obecnie ten odwieczny fakt staje się z każdym kolejnym dniem coraz oczywistszy dla wszystkich mających w sobie choć minimum dobrej woli.
Innymi słowy, jest to wojna ludzkości przeciwko samej sobie, świadcząca o jej terminalnej duchowej chorobie, rozwijającej się w przyspieszonym tempie na podatnym gruncie kompletnej aksjologicznej pustyni. Jest to zatem wojna, którą z konieczności przegrają wszelkie polityczne stronnictwa, gospodarcze grupy interesu i domorośli Herostratesowie, zaś wygrają ją wyłącznie jednostki trzymające się wytrwale do samego końca Prawdy, Drogi i Życia, która nie ma absolutnie nic wspólnego z gwałtownie przemijającymi i coraz wyraźniej iluzorycznymi „dobrami tego świata”.
Nigdy nie było inaczej - ale pozostaje zachować nadzieję, że zwłaszcza obecnie ten odwieczny fakt staje się z każdym kolejnym dniem coraz oczywistszy dla wszystkich mających w sobie choć minimum dobrej woli.
Subscribe to:
Comments (Atom)