Thursday, May 18, 2023

Techno-yuppie New Age i rozkapryszony suicydalizm, czyli główne oblicza infantylizmu

Dwie główne formy infantylizmu, które stanowią nadrzędną plagę obecnych „rozwiniętych społeczeństw”, można opisać w sposób następujący.

Pierwsza z nich to techno-yuppie New Age, czyli połączenie miałkiej, samozadowolonej pseudoduchowości (synkretyzm religijny, „wolna miłość”, zanurzenie w „kosmicznej energii”, wynoszenie świadomości na „wyższy poziom wibracji” itp.) z ideologią pseudoburżuazyjnego sukcesu (słynna „praca w młodym i dynamicznym zespole”, dbałość o „holistyczny dobrostan”, „bycie sobą” i „spełnianie siebie” itp.) i techno-utopijnym sztafażem (korzystanie z domniemanych niezmierzonych dobrodziejstw „wielkich danych”, „inteligentnych technologii”, „cyfrowej transformacji” itp.). Innymi słowy, techno-yuppie New Age to maksymalnie rozcieńczony destylat kulturowych sloganów rewolucji hipisowskiej lat 60-tych, gospodarczych sloganów pseudorynkowego (a w rzeczywistości finansjalistyczno-centralnobankierskiego) triumfalizmu lat 80-tych i marketingowych sloganów wybujałego technoentuzjazmu lat 90-tych.

Z kolei drugą dominującą formę infantylizmu można by określić mianem rozkapryszonego suicydalizmu. Ten jest dla odmiany maksymalnie rozcieńczonym destylatem wszelkich gatunków paleo- i neomarksistowskiej autowiktymizacji (bycie rzekomą ofiarą kapitalizmu, rasizmu, seksizmu, kolonializmu, imperializmu, patriarchalizmu i niezliczonych postaci XYZ-fobii), który, w odróżnieniu od swojego „dojrzalszego” odpowiednika, nie motywuje do żadnej „rewolucyjnej walki o nowy, lepszy świat”, tylko do ostentacyjnego epatowania wszelkimi swoimi zaburzeniami, dysforiami i autodestrukcyjnymi urojeniami, częstokroć traktowanymi jako odznaki honorowe. Innymi słowy, rozkapryszony suicydalizm to druga, ”mroczna” strona medalu techno-yuppie New Age’u, charakterystyczna nie dla samozwańczych „pozytywnych ludzi”, tylko dla ich „alternatywnych” czy „kontrkulturowych” odpowiedników.

Wspólnym mianownikiem obu powyższych postaw jest ich kompletna intelektualna, moralna, estetyczna i duchowa jałowość: z jednej pustki się one wywodzą i do tej samej pustki zmierzają, będąc bliźniaczymi tworami kilkusetletniej i wciąż zaostrzającej się wojny toczonej z tym wszystkim, co zasługuje na miano cywilizacyjnych transcendentaliów. Jeśli zaś komuś się wydaje, że owe dwie formy infantylizmu są tak pojemne, że praktycznie wyczerpują zestaw możliwych dziś do przyjęcia życiowych orientacji, ten nie powinienem wzgardzić w tym kontekście rozwiązaniem „apofatycznym”: tzn. wyjściem z założenia, że każdym słusznym krokiem na życiowej drodze jest przede wszystkim właśnie taki wybór, który nie wikła wybierającego w żadne z wyżej wymienionych zjawisk, włącznie z ich oryginalnymi, „dojrzalszymi” pierwowzorami.

Wówczas można się bowiem przekonać, że im skrupulatniej bada się całą resztę dostępnych podejść, tym okazują się one liczniejsze, głębsze i bardziej oczywiście satysfakcjonujące: tak jak przypowieściowa drogocenna perła, którą można kupić tylko wtedy, gdy sprzeda się wszystko pozostałe. Trudno zaś chyba o lepszą „kupiecką” poradę w świecie, który nachalnie oferuje przede wszystkim nieprzebrany urodzaj tandety i brakoróbstwa. Żeby umieć odnaleźć wśród tego „urodzaju” ową drogocenną perłę: tego pozostaje życzyć wszystkim ludziom dobrej woli.

No comments:

Post a Comment