Wednesday, May 20, 2015

O przyrodzonej niemoralności etatyzmu

W kontekście całościowej oceny etatyzmu, jedyną rzeczą gorszą od jego ekonomicznej nieefektywności jest jego głęboka niemoralność. I rzecz nie jedynie w tym, że jego funkcjonowanie z definicji opiera się na naruszeniach praw jednostek, ale przede wszystkim w tym, że wywiera on głęboko niszczycielski wpływ na kształtowanie się moralnego charakteru jednostek.

Etatyzm, oferując złudne poczucie bezpieczeństwa i fałszywą gwarancję stabilności bytowej, niszczy cnotę odpowiedzialności, w tym przede wszystkim odpowiedzialności za dobrowolnie podjęte zobowiązania. Głosząc propagandę tego, że każdemu prawnie należy się pewien zestaw dóbr i usług, pozbawia on tych, którym udzielana jest pomoc, poczucia wdzięczności wobec pomagających, jednocześnie zmniejszając w coraz większym stopniu liczbę chcących pomagać (najuczciwsi z etatystów wprost przyznają, że pełna realizacja projektu etatystycznego całkowicie zlikwidowałaby potrzebę filantropii). I wreszcie, sprowadzając każdą z jednostek do roli trybiku w "mechanizmie społecznym", etatyzm z definicji neguje kategorię przyrodzonej i niezbywalnej godności osobistej, dopuszczając instrumentalne wykorzystanie życia, wolności i własności jednostki dla "celów społecznych". Zamiast tego promuje on moralne antywartości takie jak bierność, konformizm, bezrefleksyjne posłuszeństwo, roszczeniowość, zazdrość i lekkomyślność, które to antywartości wspólnie tworzą - choć nigdy nie jest to sugerowane wprost - idealny profil "świadomego swoich praw obywatela".

Głęboka i stała świadomość powyższego jest niezbędna w konfrontacji z etatystyczną propagandą o "opiece nad biednymi", "wyrównywaniu szans", czy "dbaniu o dobro wspólne", i stanowi najważniejszy krok na drodze do jej całkowitego zdyskredytowania. To z kolei, choć nie jest warunkiem wystarczającym uzdrowienia moralnego charakteru jednostki, jest z całą pewnością warunkiem koniecznym dania mu jakiejkolwiek szansy na tego rodzaju uzdrowienie.

No comments:

Post a Comment